36. To czego chcemy łatwiej osiągnąć wspólnie, ale musisz jeszcze raz zaufać wiem, że to trudne!
"... Kiedy stwierdzisz, że nie warto próbować, że
Zbitych fragmentów lustra nie umiesz dopasować,
Przyjdzie pora, powiem "Chodź tu"
Spojrzę Ci w oczy i zaczniemy od początku..."
Ważna notka pod rozdziałem!!!
Ważna notka pod rozdziałem!!!
- Niall! Niall!- Krzyczałam i szarpałam blondynem.
- Co jest?!- Zerwał się, jak tylko zobaczył w jakim jestem stanie.
- Harry chciał się zabić! Jedziemy do szpitala!- Zbiegłam z łóżka i zaczęłam szukać jakiś ubrań. Na koszulkę, w której spałam narzuciłam bluzę, a na nogi naciągnęłam pierwsze lepsze rurki. Wybiegłam z pokoju, a zaraz za mną Horan. Byliśmy sami, bo reszta pojechała do swoich dziewczyn... Zadzwonię do nich po drodze... Ubrałam trampki i po kilku minutach siedzieliśmy w samochodzie. Blondyn ruszył z piskiem opon.
- Jak to chciał się zabić?
- Nie wiem!
- Co zrobił?
- Nie wiem!
- A żyje?!
- Nie wiem, kurwa!- Krzyknęłam, bo ciągle wybierałam numery do chłopaków. Poinformowałam wszystkich, akurat kończyłam rozmowę z Zaynem, kiedy zaparkowaliśmy pod szpitalem. Spojrzałam na siebie, wyglądam okropnie <KLIK> ale Harry jest najważniejszy! Nieważne, że paparazzi mnie tak zobaczą! Wbiegłam do budynku i zaraz przy wejściu wpadłam na pielęgniarkę. O mało się nie przewróciła!
- Przepraszam!- Wydukałam, pomagając jej zbierać z podłogi jakieś papiery.
- Nic się nie stało...- Uśmiechnęłam się słabo i podbiegłam do Nialla, który zdążył dowiedzieć się gdzie leży Harry.
- Chodź...- Pociągnął mnie za rękę. Niewierze, że ten idiota chciał się zabić! Poszliśmy schodami, bo windą byłoby o wiele dłużej. Jak tylko weszłam na odpowiedni oddział, zderzyłam się z lekarzem. Cholera!
- Pani Watson?- Kiwnęłam głową.
- Co z nim?
- Nie za dobrze... Ale może porozmawiamy w gabinecie...- Zaprowadził nas do jakiś drzwi. Weszliśmy do środka. Mężczyzna usiadł za biurkiem, a ja z Niallem naprzeciwko niego.- Pana Stylesa gdzieś koło 3.30 przywiozła karetka. Znaleźli go w toalecie w jakimś klubie. Oprócz głębokich cięć na przedramionach, zażył praktycznie śmiertelną dawkę leków nasennych. Jakby tego było mało, w jego krwi były ponad 3 promile alkoholu... Właściwie to cud, że żyje! Ale niestety na razie jest w śpiączce.- Kompletnie się rozkleiłam! Jak to do cholery w śpiączce?!- Najbliższe dni pokażą czy przeżyje, przykro nam...
- Możemy do niego pójść?- Zapytał Niall, bo ja nie byłam nawet w stanie wydusić z siebie słowa! Lekarz w odpowiedzi kiwnął głową. Horan wyprowadził mnie z pomieszczenia i poszliśmy pod odpowiedni pokój.- Na pewno chcesz tam wejść?
- Nie, kurwa! Postoje tutaj!- Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Harry leżał na łóżku przykryty białą kołdrą, która idealnie zgrywała się z jego bladą jak ściany pokoju twarzą. Przypięty był to niezliczonej ilości maszyn! Po prostu spał... Taki bezwładny...Podeszłam do łóżka i usiadłam na krzesełku, które stało obok. W tym samym momencie do pokoju wpadła cała reszta, chłopcy z dziewczynami.
- Chodźcie, wytłumaczę wam wszystko...- Niall wyszedł z nimi na korytarz. Chwyciłam dłoń Hazzy i wtuliłam się w jego ramię.
- Coś Ty zrobił...
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że się nie budzi...
- Natalie? Chodź już... Siedzisz tu cały dzień, od rana do teraz, a jest prawie 20... Musisz coś zjeść... Wziąć prysznic... Czy chociażby się przespać...- Horan kucnął przede mną, kładąc dłonie na moich kolanach. Reszta już pojechała i byłam tylko ja i on, jeszcze Harry.
- Nie chce nigdzie jechać, chce tu przy nim zostać...
- Lekarze dadzą nam znać jak się obudzi...
- Niall! Możliwe, że to są ostatnie chwile, w których go widzę! Trzy dni, do cholery! Jeżeli nie obudzi się w ciągu trzech dni, to spiszą go na straty! Niall, ja go kocham... Nie chce, żeby umarł...- Wtuliłam się w chłopaka.- Nie chce...
- Zostaniesz tu sama? Lekarze prędzej pozwolą, żeby była tu jedna osoba, niż dwie...
- Jedź do domu, a ja obiecuje, że jak tu rano przyjedziesz, to ja pojadę coś zjem i się prześpię...- Nialler kiwnął głową i wyszedł. Wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce, czyli krzesełko przy łóżku.
Kocha go... Nie będę stawał im na drodze... Wiedziałem na co się piszę... Wiedziałem, że Nat kocha jego... Mam nadzieje, że się obudzi i wreszcie doceni jakim szczęściem dla niego jest Natalie. Co innego jak się nie obudzi... Nie wyobrażam sobie tego wszystkie bez Hazzy. A One Direction? A nasza przyjaźń? A jego rodzina? Nat? O czym on do cholery myślał, kiedy to robił?! Przecież miał nas wszystkich! Mnie, chłopaków, Natalie... Chcieliśmy pomóc, a on zamykał się w swoim pokoju, nie wychodził... A jak już wyszedł, to wszyscy myśleliśmy, że już jest dobrze! Żeby tylko ten samolubny gnojek się obudził! Nie może nas zostawić! Jest jak brat, mój brat! Gdzie my wtedy do cholery byliśmy?! Czemu ja nic nie zauważyłem?! A teraz leży na tej sali, taki bez życia, bezwładny i śpi! Nie wiadomo na jak długo! Czy na kilka dni, czy na zawsze! Musi się obudzić, po prostu musi...
Właśnie mija drugi dzień... Ostatnimi czasy, moja codzienność to szpital i czuwanie przy nim... Jeżeli jutro się nie obudzi, nie ma już szans... Przynajmniej w oczach lekarzy, ja zawsze będę wierzyła, że otworzy oczy, że wstanie i mnie przytuli, że przeżyje! Chłopaki już poszli, a ja oczywiście zostałam. Zawsze zostaje na noc... Ale tracę nadzieje... Może coś tam mi jeszcze zostało, ale teraz nastawiam się na to, że więcej go nie zobaczę, nie usłyszę tego zachrypniętego głosu, nie poczuję ciepłego dotyku... Siedziałam na tym pieprzonym krzesełku, w tej pieprzonej sali, słuchając tego pieprzonego pikania maszyn i trzymałam go za rękę, wylewając z siebie hektolitry łez. Nie wiedziałam, że tyle ich mam. Nie wytrzymuję...
Wszędzie było ciemno... Nie było nic... Słyszałem ciche szlochanie i czułem czyjś dotyk, ale nie mogłem zgadnąć gdzie jestem. To tak wygląda piekło? Próbowałem otworzyć oczy, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Jestem za słaby...
- Nie zostawiaj mnie, słyszysz?- Usłyszałem bardzo dobrze mi znany głos.- Nie możesz mnie zostawić... Musisz żyć, dla mnie... Nie wybaczę sobie jeśli umrzesz... Obudź się... Proszę...- Czułem jak po moim ramieniu spływają krople, które najprawdopodobniej były łzami dziewczyny.- Proszę, Harry...- Ponownie spróbowałem otworzyć oczy, ale nic z tego! Nie daje rady! Natalie pocałowała mnie w czoło.- Jeden dzień... Został tylko jeden... Przepraszam...- Za co ona mnie przeprasza?! To ja jestem skończonym chujem, a ona niczemu nie jest winna!
Zasnęłam wtulona w jego ramie. Obudził mnie dopiero lekarz, który przyszedł na poranny obchód.
- Nie obudził się?- Kiwnęłam przecząco głową. Miny lekarzy od razu nabrały tego strasznego wyrazu, który z góry składał kondolencje.
- Zostało mu jeszcze dzisiaj...
- Tak, ale już raczej się nie obudzi... Przykro nam...- Na nowo się rozpłakałam, a oni wyszli... Tak po prostu... Zostawili mnie z myślą, że Harry już dla nich nie żyje!
- Obudź się! Hazz, proszę!- Lekko nim potrząsnęłam.- Proszę...- Wgramoliłam się na miejsce obok chłopaka i wtuliłam się w jego tors. Nie poradzę sobie z tym wszystkim... Wiem, że nie dam rady! Zaciągnęłam się jego zapachem, który i tak był pomieszany ze szpitalnym smrodem... Nie potrafię się pogodzić z tym, że to najprawdopodobniej ostatnie chwile z Harrym. A to wszystko przeze mnie! Mogłam poświęcić mu więcej czasu! Widziałam, że sobie nieradzi! Przeleżałam tak pół dnia. Nieważne czy przyszedł Niall, czy ktoś inny... Ja nie miałam zamiaru zejść z tego łóżka... Nie i tyle! Chce zapamiętać jego zapach, wygląd, każdy najmniejszy szczegół i to kim dla mnie był... Chłopaki poszli po coś do jedzenia, zostałam tylko ja. Nie jestem głodna... Mogę nie jeść do końca życia, mogę oddać wszystko co mam, ale niech on się obudzi!- Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego mnie zostawiasz?- Wyszeptałam do jego ucha.- Kocham Cię...- Pocałowałam go w czoło i powoli zwlokłam się z łóżka, podchodząc do okna. Na zewnątrz było pełno fanek, które stały w deszczu i czekały na jakieś wiadomości. Chłopcy chodzili do nich, rozmawiali... Stoją tu od początku, czasem śpiewają sobie jakieś piosenki... Można je usłyszeć przez otwarte okno... Pomachałam im i słabo się uśmiechnęłam, wycierając łzy. Wróciłam na krzesełko i chwyciłam dłoń Harry'ego, podnosząc ją do moich ust.- Dalej Hazz... Wstawaj...- Nie ruszył się... Ale to było pewne... Ponownie podeszłam do okna. Z każdą sekundą jak patrze na niego, jeszcze bardziej się rozklejam.- Zostawiłeś mnie...- Wydukałam, patrząc się pusto w krople deszczu, które spływały po szybie.- Obiecałeś, że więcej mnie nie skrzywdzisz...- Wytarłam łzy.- Obiecałeś...
- Przepraszam...- Odwróciłam się nerwowo w jego stronę. Patrzył na mnie! Obudził się!
- Harry! Ty żyjesz!- Rzuciłam się na niego i wpiłam w jego usta.- Więcej mi tego nie rób, nigdy...- Oparłam swoje czoło o jego.
- Przepraszam...
- Kocham Cię...- Teraz nie płakałam ze smutku, tylko ze szczęścia! Nie wierzę! Drzwi do sali się otworzyły, a do środka wparował Niall.
- Natalie, kupiłem Ci coś do jedzenia, bo nie jadłaś od wczoraj i... On żyje! Obudził się!- Horan o mało nie wypuścił z rąk pudełka z jedzeniem. Zaczął skakać jak idiota po całym pokoju i nie wiedział czy ma biec po chłopaków czy po lekarza. Ostatecznie wsadził mi pudełko w ręce i wybiegł z pomieszczenia.
- Jak długo spałem?
- Prawie trzy dni...
- Sporo...- Uśmiechnął się, ale już po chwili wyraz jego twarzy się zmienił. Przekręcił głowę na bok...
- Popatrz na mnie.- Nie ruszył się.- No popatrz...- Hazz pociągnął nosem i odwrócił twarz w moją stronę.- Będzie dobrze...- Pocałowałam go w czoło i chwyciłam za rękę. Loczek nie zdążył odpowiedzieć, bo do sali znowu wpadł Niall, a zaraz za nim lekarz i reszta chłopaków.
- A już myśleliśmy, że się pan nie obudzi...- Doktor zaczął coś zapisywać. Musieliśmy wyjść, bo chciał zbadać Harry'ego.- Powinien się pan cieszyć, że jeszcze żyje... Teraz trzeba szanować tą szansę...- Wyszedł z sali i posłał nam uśmiech, podchodząc do nas.- Jutro porozmawia z nim psycholog. Trzeba ustalić dlaczego chciał się zabić.
- Jak długo tu zostanie?
- Tydzień na pewno, a później zobaczymy jak się będzie czuł... Na razie jest osłabiony...- Kiwnęliśmy głowami, prawie równocześnie. Wróciłam na salę. Chłopaki nie mogli się nacieszyć, a ja byłam śpiąca i nadal głodna! Pomimo, że zdążyłam zjeść to co przyniósł Niall.
- Nat?
- Hm?- Podniosłam głowę. Przysypiam na tym krzesełku!
- Jedź do domu...
- Nie chcę...
- Jedź, jedź... Dam sobie radę...- Harry lekko się uśmiechnął.- Przyjedziesz jutro?
- Nigdzie się stąd nie wybieram...
- Siłą Cie wezmą! Idź się prześpij...- Kiwnęłam głową.
- Przyjedziemy jutro... Masz odpoczywać...- Powiedział Niall, a ja podniosłam się powoli z krzesła. Pomachałam Hazzie wychodząc z sali. Wyszliśmy ze szpitala i od razu fanki, które tam stały, zerwały się w naszą stronę. Nie mogły podejść zbyt blisko, bo ochrona odciągała zarówno je, jak i natrętnych paparazzi, którzy szukali tylko sensacji. Do czego to doszło, że człowiek do szpitala z ochroną musi jeździć? Ale należą im się wyjaśnienia. Widziałam, że wzrok wszystkich zgromadzonych tu osób, jest skierowany ma mnie. Uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam twierdząco głową. Prawie każda z fanek zaczęła płakać i przytulać najbliższą osobę. Wiedziałam, że to są łzy szczęścia... Sama zaczęłam na nowo ryczeć! Pobiegłam w ich stronę, przeciskając się przez tłum paparazzi. Rzuciłam się na pierwszą dziewczynę, która stała na mojej drodze. Wszystkie pozostałe przywarły do nas i zamknęły w grupowym uścisku. Tu nie było trzeba nic mówić... Nikt nie był w stanie nic powiedzieć! Łzy skutecznie to uniemożliwiały!
- Dziękuje...- Uśmiechnęłam się do nich. Oczywiście paparazzi nie mogli sobie odpuścić! Jak tylko wyszłam ze środka grupy Directioners, rzucili się na mnie i zaczęli zadawać miliony pytań. Jedno szczególnie mnie tknęło.
- Czy nie uważasz, że Harry zabił się przez Ciebie? Przez to, że nie chciałaś mu wybaczyć? Że jesteś z jego przyjacielem?- Stanęłam w miejscu i odwróciłam się w stronę mężczyzny, który zadawał to pytanie. Posłałam mu sztuczny uśmiech i ponownie ruszyłam w stronę auta, pokazując im wszystkim Fuck'a. Wpakowałam się do samochodu. Odjechaliśmy, a chłopaki patrzyli na mnie z osłupieniem. Oczywiście jak na złość, kiedy mam ochotę komuś porządnie przyjebać, dzwoni mój telefon!
- Halo?
- Co z nim?- Usłyszałam zmartwiony głos Megan.
- Obudził się...
- Dzięki Bogu! A tak się denerwowałam!
- Na razie jest ok... Zostanie tydzień w szpitalu, bo jest osłabiony i chcą go jeszcze poobserwować...
- Dzięki za informacje! Tak się strasznie denerwowałam! Musisz być pewnie bardzo zmęczona... Daj znać później, co dalej, ok?
- Dobra... Tęsknie!- Uśmiechnęłam się do telefonu.
- Też tęsknie...
- Papa, parówo!- Rozłączyłam się i oparłam głowę o szybę. Nie posiedziałam tak długo, bo zaparkowaliśmy na podjeździe. Pierwsze co zrobiłam po wejściu do domu, to skierowałam się do kuchni. Wyjadłam im chyba pół lodówki! Później wzięłam szybki prysznic i skoczyłam na dół po butelkę wody. W kuchni siedział Niall. No właśnie...
- Możemy porozmawiać?- Oparłam się o blat kuchenny.
- Nie musisz mi nic tłumaczyć, Nat. Ja wiem, że go kochasz...- Blondyn wstał i podszedł do mnie.- Udowodnił jak bardzo żałuje, jak bardzo mu zależy... Ja rozumiem...- Uśmiechnął się, a mi zeszkliły się oczy.- Nie płacz...
- Ale czuje się okropnie... Jakbym Cie wykorzystała...- Niall się zaśmiał i wpił w moje usta.- Dobrze wybrałaś...- Odwrócił się i chciał wyjść, ale chwyciłam go za nadgarstek.
- A mogę jeszcze dzisiaj spać z Tobą?
- Serio mnie wykorzystujesz! Jako osobistą poduszkę!- Zaczęliśmy się śmiać.- No chodź!- Nialler pociągnął mnie na górę. Wpakowaliśmy się do łóżka, a on mocno mnie do siebie przytulił. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie słońce, które padało przez niezasłonięte okna. Przeciągnęłam się i spojrzałam na zegarek 10.46 Szybko wstałam, bo trzeba coś zjeść i jechać do Harry'ego. Nialla już nie było. Wygrzebałam szybko ciuchy <KLIK> Ogarnęłam się i zbiegłam na dół. Wpadłam do kuchni, gdzie siedzieli chłopcy.
- Wstałaś!- Uśmiechnął się blondynek, a za nim cała reszta.
- Jedziemy do Hazzy?- Wzięłam banana z półmiska.
- Czekaliśmy na Ciebie.
- To jeszcze spakuje Harry'emu jakieś rzeczy i możemy jechać!- Krzyknęłam wchodząc po schodach. Wlazłam do pokoju Hazzy i wygrzebałam jakąś sportową torbę, do której wrzuciłam trochę ubrań, głównie dresy, szczoteczka, pasta i takie tam. Zgarnęłam jeszcze laptopa i ładowarkę. Pomijając fakt, że znalazłam ze trzy puste butelki po wódce. O tym sobie z nim później porozmawiam. Wzięłam je, tak samo jak żyletki, które również znalazłam i zeszłam na dół, wyrzucając to wszystko.
- Jego?
- Nie! Moje!- Odpowiedziałam sarkastycznie.- Chodźcie już!- Wyszłam z domu i wlazłam do samochodu. Chce go już zobaczyć! Na szczęście droga minęła bardzo szybko. Przed szpitalem nadal było pełno fanek. Niektóre z nich już pamiętałam z wczoraj. Pomachałam im i weszłam do budynku. Windą wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Zaraz na korytarzu zaczepił nas lekarz, który jest prowadzącym Harry'ego.
- Dzień dobry! Możemy porozmawiać?
- Dzień dobry, a co się stało?
- Można by to tak nazwać, ale proszę się nie martwić.- Posłał nam ciepły uśmiech. Weszliśmy do jego gabinetu.
- To o co chodzi?
- Z panem Stylesem rozmawiał psycholog i stwierdzono u niego dość ostrą depresję, która doprowadziła do tego wszystkiego.
- Depresję?- Byliśmy naprawdę mocno zdezorientowani.
- Tak... Chyba wszyscy wiemy czym ona była spowodowana...- Lekarz spojrzał na mnie, a mi zrobiło się głupio.- Chodzi o to, że trzeba poświęcić panu Stylesowi dużo uwagi, pomóc mu wyjść z tego...
- Dobrze, ale co możemy jeszcze zrobić?
- Wspierać go... To najlepsze rozwiązanie... Dacie sobie państwo radę...- Kiwnęłam głową i wszyscy wyszliśmy z gabinetu. Skierowałam się pod odpowiedni pokój. Weszłam do środka, a Hazz siedział na łóżku i patrzył się ślepo w ścianę. Płakał...
- Harry?- Podeszłam do niego.
- Przyszłaś!- Uśmiechnął się, a ja odłożyłam torbę na krzesełko.
- A dlaczego miałabym nie przyjść?- Przytuliłam go na powitanie.
- Nie wiem... Bo cię zraniłem?- Od razu posmutniał. Nie zapomni...
- Przestań... Wszystko jest już w porządku...
- Przywieźliśmy Ci ubrania, szczoteczkę i takie tam...- Podszedł Niall.
- I laptopa...- Dodał Liam.
Chłopcy siedzieli tutaj z nami dobrą godzinę, ale musieli jechać wcześniej. Zrobiła się mała afera wokół tego wszystkiego i w ogóle. Harry przebrał się w dresy. Zjedliśmy jakiś obiad, a teraz siedzimy z laptopem i gadamy z Meg. Dzisiaj jest o wiele cieplej niż wczoraj. (Przypominam o notce)
- Ja lecę, do zobaczenia!- Megan nam pomachała i się rozłączyła. Oparłam głowę o ramie loczka.
- Słyszysz?- Odłożył laptopa na bok.
- Co?
- Story of my life?
- No tak, to pewnie fanki...- Wstałam i wyjrzałam przez okno. Nadal tam stały, na szczęście paparazzi odpuścili.- Chcesz zobaczyć?
- Jasne!- Harry jest naprawdę słaby i nie powinien wstawać, ale na chwilę chyba może... Wyjrzał przez okno i szeroko się uśmiechnął.- Możemy tam zejść?
- Nie wiem... Zapytam się lekarza, a Ty siadaj.- Wyszłam z sali i skierowałam się pod odpowiednie drzwi, doktor akurat z nich wychodził.- Przepraszam?
- Tak?
- Mogłabym zabrać Harry'ego na zewnątrz?- Uśmiechnęłam się lekko.
- Myślę, że tak, ale lepiej niech nie chodzi sam, tylko pojedzie wózkiem, dobrze?- Kiwnęłam głową.
- Dziękuje.- Wzięłam wózek, który stał na korytarzu i wjechałam nim na sale.- Jedziemy!
- Przecież mogę iść!
- Lekarz powiedział, że masz się nie przemęczać! Siadaj!
- No dobra... Tylko bluza...- Było ciepło, ale Harry chciał najzwyczajniej w świecie chciał ukryć zabandażowane ręce. Popatrzyłam na jego przedramiona.
- Skończysz z tym?- Bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Nie dostałam odpowiedzi. Stanęłam na palcach, pochylając się do przodu tak, że Hazz widział mnie do góry nogami. Dobrze, że siedział na tym wózku, bo choć raz mogłam poczuć się wyższa! Cmoknęłam loczka w nos.- Nie przyjmuje odmowy...- Chłopak się uśmiechnął.- Gotowy?
- Mhm...- Wyjechałam na korytarz i windą zjechaliśmy do głównego wyjścia. Od razu po wyjściu ze szpitala usłyszałam pisk dziewczyn. Podjechaliśmy do nich... Harry cały czas szeroko się uśmiechał.- Cześć...- Powiedział, kiedy znaleźliśmy się w środku kręgu, utworzonego przez fanki.
- Jak się czujesz?- Jedna z nich się odezwała.
- Dobrze, tylko jestem trochę słaby. Długo tu stoicie?
- No od początku...- Ta dziewczyna mówiła w imieniu wszystkich.- Martwimy się o Ciebie... Dlaczego to zrobiłeś?- Kiwnęłam przecząco głową, patrząc na nią.
- Bo jestem kretynem, bo ranię ludzi, bo interesuje się tylko sobą, bo ranię Nat, bo...
- Przestań!- Warknęłam na niego.
- Taka prawda...
- Wcale nie... Nawet nie wiesz ile dla nas wszystkich znaczysz. Ile dla nas robisz tym, że spełniasz marzenia, że nawet teraz, kiedy jesteś w szpitalu, znajdujesz czas, żeby wyjść do nas i porozmawiać... Nie wiesz jaki jesteś dla nas ważnych...- Dziewczyna spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.- Jak ważny jesteś dla Natalie...
- Nie powinienem być ważny dla Nat, po tym co jej zrobiłem...- Spuścił głowę i się rozpłakał.
- Mówiłam, że będzie dobrze... Damy radę, Hazz... Możesz sobie myśleć, że jestem głupia, ale tak czy siak, jesteś dla mnie najważniejszy...
- Czyli wracacie do siebie?- Odezwała się ta sama dziewczyna, szeroko się uśmiechając. Zapadła grobowa cisza i każda z fanek wyczekiwała odpowiedzi.
- Jeżeli Harry mnie jeszcze chce...- Zaśmiałam się.
- Ja...
-----------------------------------------------------
Dobra! Zaczniemy od tego, że rozdział tak jak poprzedni kompletnie mi się nie podoba! A co do ważnej informacji! Od dłuższego czasu myślałam nad taką małą niespodzianką dla Was... I ostatecznie pewna osoba podsunęła mi świetny pomysł XD Do rzeczy...
Chodzi o to, żebyście WY nagrały dla mnie krótki filmik, w którym powiedzie swoje imię, łatwe nie? Miałoby to wyglądać tak, że włączacie nagrywanie, liczycie sobie w głowie 5 sekund, mówicie swoje imię i liczycie kolejne 5 sekund... Ogarniacie? Takie filmiki wysyłacie do mnie na maila directioner055088@gmail.com Naprawdę bardzo mi na tym zależy i wydaje się, że będzie co najmniej 16 filmików, bo 16 osób czyta XD
Konieczne, żeby wysłane przez was filmiki były w formacie .wmv (Czyli kręcone kamerką internetową <laptop, notebook>) albo w formacie mp4 (Kręcone telefonem <UWAGA! Nie każdy telefon kręci w tym formacie!>) Nie ważne czym, byleby było w tych formatach! Jeżeli żadne wasze urządzeń XD nie chce tak kręcić, to może posiadacie program do formatowania plików? To już Wasza inwencja twórcza XD
Bardzo mi na tym zależy! Więc napiszcie w komie, czy dacie rade coś takiego mi wysłać ^^ Bo jak nie dacie rady to coś poradzimy!
Do następnego i czekam na Waszą odpowiedź!
- Przepraszam!- Wydukałam, pomagając jej zbierać z podłogi jakieś papiery.
- Nic się nie stało...- Uśmiechnęłam się słabo i podbiegłam do Nialla, który zdążył dowiedzieć się gdzie leży Harry.
- Chodź...- Pociągnął mnie za rękę. Niewierze, że ten idiota chciał się zabić! Poszliśmy schodami, bo windą byłoby o wiele dłużej. Jak tylko weszłam na odpowiedni oddział, zderzyłam się z lekarzem. Cholera!
- Pani Watson?- Kiwnęłam głową.
- Co z nim?
- Nie za dobrze... Ale może porozmawiamy w gabinecie...- Zaprowadził nas do jakiś drzwi. Weszliśmy do środka. Mężczyzna usiadł za biurkiem, a ja z Niallem naprzeciwko niego.- Pana Stylesa gdzieś koło 3.30 przywiozła karetka. Znaleźli go w toalecie w jakimś klubie. Oprócz głębokich cięć na przedramionach, zażył praktycznie śmiertelną dawkę leków nasennych. Jakby tego było mało, w jego krwi były ponad 3 promile alkoholu... Właściwie to cud, że żyje! Ale niestety na razie jest w śpiączce.- Kompletnie się rozkleiłam! Jak to do cholery w śpiączce?!- Najbliższe dni pokażą czy przeżyje, przykro nam...
- Możemy do niego pójść?- Zapytał Niall, bo ja nie byłam nawet w stanie wydusić z siebie słowa! Lekarz w odpowiedzi kiwnął głową. Horan wyprowadził mnie z pomieszczenia i poszliśmy pod odpowiedni pokój.- Na pewno chcesz tam wejść?
- Nie, kurwa! Postoje tutaj!- Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Harry leżał na łóżku przykryty białą kołdrą, która idealnie zgrywała się z jego bladą jak ściany pokoju twarzą. Przypięty był to niezliczonej ilości maszyn! Po prostu spał... Taki bezwładny...Podeszłam do łóżka i usiadłam na krzesełku, które stało obok. W tym samym momencie do pokoju wpadła cała reszta, chłopcy z dziewczynami.
- Chodźcie, wytłumaczę wam wszystko...- Niall wyszedł z nimi na korytarz. Chwyciłam dłoń Hazzy i wtuliłam się w jego ramię.
- Coś Ty zrobił...
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że się nie budzi...
- Natalie? Chodź już... Siedzisz tu cały dzień, od rana do teraz, a jest prawie 20... Musisz coś zjeść... Wziąć prysznic... Czy chociażby się przespać...- Horan kucnął przede mną, kładąc dłonie na moich kolanach. Reszta już pojechała i byłam tylko ja i on, jeszcze Harry.
- Nie chce nigdzie jechać, chce tu przy nim zostać...
- Lekarze dadzą nam znać jak się obudzi...
- Niall! Możliwe, że to są ostatnie chwile, w których go widzę! Trzy dni, do cholery! Jeżeli nie obudzi się w ciągu trzech dni, to spiszą go na straty! Niall, ja go kocham... Nie chce, żeby umarł...- Wtuliłam się w chłopaka.- Nie chce...
- Zostaniesz tu sama? Lekarze prędzej pozwolą, żeby była tu jedna osoba, niż dwie...
- Jedź do domu, a ja obiecuje, że jak tu rano przyjedziesz, to ja pojadę coś zjem i się prześpię...- Nialler kiwnął głową i wyszedł. Wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce, czyli krzesełko przy łóżku.
*Oczami Nialla*
Kocha go... Nie będę stawał im na drodze... Wiedziałem na co się piszę... Wiedziałem, że Nat kocha jego... Mam nadzieje, że się obudzi i wreszcie doceni jakim szczęściem dla niego jest Natalie. Co innego jak się nie obudzi... Nie wyobrażam sobie tego wszystkie bez Hazzy. A One Direction? A nasza przyjaźń? A jego rodzina? Nat? O czym on do cholery myślał, kiedy to robił?! Przecież miał nas wszystkich! Mnie, chłopaków, Natalie... Chcieliśmy pomóc, a on zamykał się w swoim pokoju, nie wychodził... A jak już wyszedł, to wszyscy myśleliśmy, że już jest dobrze! Żeby tylko ten samolubny gnojek się obudził! Nie może nas zostawić! Jest jak brat, mój brat! Gdzie my wtedy do cholery byliśmy?! Czemu ja nic nie zauważyłem?! A teraz leży na tej sali, taki bez życia, bezwładny i śpi! Nie wiadomo na jak długo! Czy na kilka dni, czy na zawsze! Musi się obudzić, po prostu musi...
*Oczami Natalie*
Właśnie mija drugi dzień... Ostatnimi czasy, moja codzienność to szpital i czuwanie przy nim... Jeżeli jutro się nie obudzi, nie ma już szans... Przynajmniej w oczach lekarzy, ja zawsze będę wierzyła, że otworzy oczy, że wstanie i mnie przytuli, że przeżyje! Chłopaki już poszli, a ja oczywiście zostałam. Zawsze zostaje na noc... Ale tracę nadzieje... Może coś tam mi jeszcze zostało, ale teraz nastawiam się na to, że więcej go nie zobaczę, nie usłyszę tego zachrypniętego głosu, nie poczuję ciepłego dotyku... Siedziałam na tym pieprzonym krzesełku, w tej pieprzonej sali, słuchając tego pieprzonego pikania maszyn i trzymałam go za rękę, wylewając z siebie hektolitry łez. Nie wiedziałam, że tyle ich mam. Nie wytrzymuję...
*Oczami Harry'ego*
Wszędzie było ciemno... Nie było nic... Słyszałem ciche szlochanie i czułem czyjś dotyk, ale nie mogłem zgadnąć gdzie jestem. To tak wygląda piekło? Próbowałem otworzyć oczy, ale nie wychodziło mi to najlepiej. Jestem za słaby...
- Nie zostawiaj mnie, słyszysz?- Usłyszałem bardzo dobrze mi znany głos.- Nie możesz mnie zostawić... Musisz żyć, dla mnie... Nie wybaczę sobie jeśli umrzesz... Obudź się... Proszę...- Czułem jak po moim ramieniu spływają krople, które najprawdopodobniej były łzami dziewczyny.- Proszę, Harry...- Ponownie spróbowałem otworzyć oczy, ale nic z tego! Nie daje rady! Natalie pocałowała mnie w czoło.- Jeden dzień... Został tylko jeden... Przepraszam...- Za co ona mnie przeprasza?! To ja jestem skończonym chujem, a ona niczemu nie jest winna!
*Oczami Natalie*
Zasnęłam wtulona w jego ramie. Obudził mnie dopiero lekarz, który przyszedł na poranny obchód.
- Nie obudził się?- Kiwnęłam przecząco głową. Miny lekarzy od razu nabrały tego strasznego wyrazu, który z góry składał kondolencje.
- Zostało mu jeszcze dzisiaj...
- Tak, ale już raczej się nie obudzi... Przykro nam...- Na nowo się rozpłakałam, a oni wyszli... Tak po prostu... Zostawili mnie z myślą, że Harry już dla nich nie żyje!
- Obudź się! Hazz, proszę!- Lekko nim potrząsnęłam.- Proszę...- Wgramoliłam się na miejsce obok chłopaka i wtuliłam się w jego tors. Nie poradzę sobie z tym wszystkim... Wiem, że nie dam rady! Zaciągnęłam się jego zapachem, który i tak był pomieszany ze szpitalnym smrodem... Nie potrafię się pogodzić z tym, że to najprawdopodobniej ostatnie chwile z Harrym. A to wszystko przeze mnie! Mogłam poświęcić mu więcej czasu! Widziałam, że sobie nieradzi! Przeleżałam tak pół dnia. Nieważne czy przyszedł Niall, czy ktoś inny... Ja nie miałam zamiaru zejść z tego łóżka... Nie i tyle! Chce zapamiętać jego zapach, wygląd, każdy najmniejszy szczegół i to kim dla mnie był... Chłopaki poszli po coś do jedzenia, zostałam tylko ja. Nie jestem głodna... Mogę nie jeść do końca życia, mogę oddać wszystko co mam, ale niech on się obudzi!- Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego mnie zostawiasz?- Wyszeptałam do jego ucha.- Kocham Cię...- Pocałowałam go w czoło i powoli zwlokłam się z łóżka, podchodząc do okna. Na zewnątrz było pełno fanek, które stały w deszczu i czekały na jakieś wiadomości. Chłopcy chodzili do nich, rozmawiali... Stoją tu od początku, czasem śpiewają sobie jakieś piosenki... Można je usłyszeć przez otwarte okno... Pomachałam im i słabo się uśmiechnęłam, wycierając łzy. Wróciłam na krzesełko i chwyciłam dłoń Harry'ego, podnosząc ją do moich ust.- Dalej Hazz... Wstawaj...- Nie ruszył się... Ale to było pewne... Ponownie podeszłam do okna. Z każdą sekundą jak patrze na niego, jeszcze bardziej się rozklejam.- Zostawiłeś mnie...- Wydukałam, patrząc się pusto w krople deszczu, które spływały po szybie.- Obiecałeś, że więcej mnie nie skrzywdzisz...- Wytarłam łzy.- Obiecałeś...
- Przepraszam...- Odwróciłam się nerwowo w jego stronę. Patrzył na mnie! Obudził się!
- Harry! Ty żyjesz!- Rzuciłam się na niego i wpiłam w jego usta.- Więcej mi tego nie rób, nigdy...- Oparłam swoje czoło o jego.
- Przepraszam...
- Kocham Cię...- Teraz nie płakałam ze smutku, tylko ze szczęścia! Nie wierzę! Drzwi do sali się otworzyły, a do środka wparował Niall.
- Natalie, kupiłem Ci coś do jedzenia, bo nie jadłaś od wczoraj i... On żyje! Obudził się!- Horan o mało nie wypuścił z rąk pudełka z jedzeniem. Zaczął skakać jak idiota po całym pokoju i nie wiedział czy ma biec po chłopaków czy po lekarza. Ostatecznie wsadził mi pudełko w ręce i wybiegł z pomieszczenia.
- Jak długo spałem?
- Prawie trzy dni...
- Sporo...- Uśmiechnął się, ale już po chwili wyraz jego twarzy się zmienił. Przekręcił głowę na bok...
- Popatrz na mnie.- Nie ruszył się.- No popatrz...- Hazz pociągnął nosem i odwrócił twarz w moją stronę.- Będzie dobrze...- Pocałowałam go w czoło i chwyciłam za rękę. Loczek nie zdążył odpowiedzieć, bo do sali znowu wpadł Niall, a zaraz za nim lekarz i reszta chłopaków.
- A już myśleliśmy, że się pan nie obudzi...- Doktor zaczął coś zapisywać. Musieliśmy wyjść, bo chciał zbadać Harry'ego.- Powinien się pan cieszyć, że jeszcze żyje... Teraz trzeba szanować tą szansę...- Wyszedł z sali i posłał nam uśmiech, podchodząc do nas.- Jutro porozmawia z nim psycholog. Trzeba ustalić dlaczego chciał się zabić.
- Jak długo tu zostanie?
- Tydzień na pewno, a później zobaczymy jak się będzie czuł... Na razie jest osłabiony...- Kiwnęliśmy głowami, prawie równocześnie. Wróciłam na salę. Chłopaki nie mogli się nacieszyć, a ja byłam śpiąca i nadal głodna! Pomimo, że zdążyłam zjeść to co przyniósł Niall.
- Nat?
- Hm?- Podniosłam głowę. Przysypiam na tym krzesełku!
- Jedź do domu...
- Nie chcę...
- Jedź, jedź... Dam sobie radę...- Harry lekko się uśmiechnął.- Przyjedziesz jutro?
- Nigdzie się stąd nie wybieram...
- Siłą Cie wezmą! Idź się prześpij...- Kiwnęłam głową.
- Przyjedziemy jutro... Masz odpoczywać...- Powiedział Niall, a ja podniosłam się powoli z krzesła. Pomachałam Hazzie wychodząc z sali. Wyszliśmy ze szpitala i od razu fanki, które tam stały, zerwały się w naszą stronę. Nie mogły podejść zbyt blisko, bo ochrona odciągała zarówno je, jak i natrętnych paparazzi, którzy szukali tylko sensacji. Do czego to doszło, że człowiek do szpitala z ochroną musi jeździć? Ale należą im się wyjaśnienia. Widziałam, że wzrok wszystkich zgromadzonych tu osób, jest skierowany ma mnie. Uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam twierdząco głową. Prawie każda z fanek zaczęła płakać i przytulać najbliższą osobę. Wiedziałam, że to są łzy szczęścia... Sama zaczęłam na nowo ryczeć! Pobiegłam w ich stronę, przeciskając się przez tłum paparazzi. Rzuciłam się na pierwszą dziewczynę, która stała na mojej drodze. Wszystkie pozostałe przywarły do nas i zamknęły w grupowym uścisku. Tu nie było trzeba nic mówić... Nikt nie był w stanie nic powiedzieć! Łzy skutecznie to uniemożliwiały!
- Dziękuje...- Uśmiechnęłam się do nich. Oczywiście paparazzi nie mogli sobie odpuścić! Jak tylko wyszłam ze środka grupy Directioners, rzucili się na mnie i zaczęli zadawać miliony pytań. Jedno szczególnie mnie tknęło.
- Czy nie uważasz, że Harry zabił się przez Ciebie? Przez to, że nie chciałaś mu wybaczyć? Że jesteś z jego przyjacielem?- Stanęłam w miejscu i odwróciłam się w stronę mężczyzny, który zadawał to pytanie. Posłałam mu sztuczny uśmiech i ponownie ruszyłam w stronę auta, pokazując im wszystkim Fuck'a. Wpakowałam się do samochodu. Odjechaliśmy, a chłopaki patrzyli na mnie z osłupieniem. Oczywiście jak na złość, kiedy mam ochotę komuś porządnie przyjebać, dzwoni mój telefon!
- Halo?
- Co z nim?- Usłyszałam zmartwiony głos Megan.
- Obudził się...
- Dzięki Bogu! A tak się denerwowałam!
- Na razie jest ok... Zostanie tydzień w szpitalu, bo jest osłabiony i chcą go jeszcze poobserwować...
- Dzięki za informacje! Tak się strasznie denerwowałam! Musisz być pewnie bardzo zmęczona... Daj znać później, co dalej, ok?
- Dobra... Tęsknie!- Uśmiechnęłam się do telefonu.
- Też tęsknie...
- Papa, parówo!- Rozłączyłam się i oparłam głowę o szybę. Nie posiedziałam tak długo, bo zaparkowaliśmy na podjeździe. Pierwsze co zrobiłam po wejściu do domu, to skierowałam się do kuchni. Wyjadłam im chyba pół lodówki! Później wzięłam szybki prysznic i skoczyłam na dół po butelkę wody. W kuchni siedział Niall. No właśnie...
- Możemy porozmawiać?- Oparłam się o blat kuchenny.
- Nie musisz mi nic tłumaczyć, Nat. Ja wiem, że go kochasz...- Blondyn wstał i podszedł do mnie.- Udowodnił jak bardzo żałuje, jak bardzo mu zależy... Ja rozumiem...- Uśmiechnął się, a mi zeszkliły się oczy.- Nie płacz...
- Ale czuje się okropnie... Jakbym Cie wykorzystała...- Niall się zaśmiał i wpił w moje usta.- Dobrze wybrałaś...- Odwrócił się i chciał wyjść, ale chwyciłam go za nadgarstek.
- A mogę jeszcze dzisiaj spać z Tobą?
- Serio mnie wykorzystujesz! Jako osobistą poduszkę!- Zaczęliśmy się śmiać.- No chodź!- Nialler pociągnął mnie na górę. Wpakowaliśmy się do łóżka, a on mocno mnie do siebie przytulił. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie słońce, które padało przez niezasłonięte okna. Przeciągnęłam się i spojrzałam na zegarek 10.46 Szybko wstałam, bo trzeba coś zjeść i jechać do Harry'ego. Nialla już nie było. Wygrzebałam szybko ciuchy <KLIK> Ogarnęłam się i zbiegłam na dół. Wpadłam do kuchni, gdzie siedzieli chłopcy.
- Wstałaś!- Uśmiechnął się blondynek, a za nim cała reszta.
- Jedziemy do Hazzy?- Wzięłam banana z półmiska.
- Czekaliśmy na Ciebie.
- To jeszcze spakuje Harry'emu jakieś rzeczy i możemy jechać!- Krzyknęłam wchodząc po schodach. Wlazłam do pokoju Hazzy i wygrzebałam jakąś sportową torbę, do której wrzuciłam trochę ubrań, głównie dresy, szczoteczka, pasta i takie tam. Zgarnęłam jeszcze laptopa i ładowarkę. Pomijając fakt, że znalazłam ze trzy puste butelki po wódce. O tym sobie z nim później porozmawiam. Wzięłam je, tak samo jak żyletki, które również znalazłam i zeszłam na dół, wyrzucając to wszystko.
- Jego?
- Nie! Moje!- Odpowiedziałam sarkastycznie.- Chodźcie już!- Wyszłam z domu i wlazłam do samochodu. Chce go już zobaczyć! Na szczęście droga minęła bardzo szybko. Przed szpitalem nadal było pełno fanek. Niektóre z nich już pamiętałam z wczoraj. Pomachałam im i weszłam do budynku. Windą wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Zaraz na korytarzu zaczepił nas lekarz, który jest prowadzącym Harry'ego.
- Dzień dobry! Możemy porozmawiać?
- Dzień dobry, a co się stało?
- Można by to tak nazwać, ale proszę się nie martwić.- Posłał nam ciepły uśmiech. Weszliśmy do jego gabinetu.
- To o co chodzi?
- Z panem Stylesem rozmawiał psycholog i stwierdzono u niego dość ostrą depresję, która doprowadziła do tego wszystkiego.
- Depresję?- Byliśmy naprawdę mocno zdezorientowani.
- Tak... Chyba wszyscy wiemy czym ona była spowodowana...- Lekarz spojrzał na mnie, a mi zrobiło się głupio.- Chodzi o to, że trzeba poświęcić panu Stylesowi dużo uwagi, pomóc mu wyjść z tego...
- Dobrze, ale co możemy jeszcze zrobić?
- Wspierać go... To najlepsze rozwiązanie... Dacie sobie państwo radę...- Kiwnęłam głową i wszyscy wyszliśmy z gabinetu. Skierowałam się pod odpowiedni pokój. Weszłam do środka, a Hazz siedział na łóżku i patrzył się ślepo w ścianę. Płakał...
- Harry?- Podeszłam do niego.
- Przyszłaś!- Uśmiechnął się, a ja odłożyłam torbę na krzesełko.
- A dlaczego miałabym nie przyjść?- Przytuliłam go na powitanie.
- Nie wiem... Bo cię zraniłem?- Od razu posmutniał. Nie zapomni...
- Przestań... Wszystko jest już w porządku...
- Przywieźliśmy Ci ubrania, szczoteczkę i takie tam...- Podszedł Niall.
- I laptopa...- Dodał Liam.
Chłopcy siedzieli tutaj z nami dobrą godzinę, ale musieli jechać wcześniej. Zrobiła się mała afera wokół tego wszystkiego i w ogóle. Harry przebrał się w dresy. Zjedliśmy jakiś obiad, a teraz siedzimy z laptopem i gadamy z Meg. Dzisiaj jest o wiele cieplej niż wczoraj. (Przypominam o notce)
- Ja lecę, do zobaczenia!- Megan nam pomachała i się rozłączyła. Oparłam głowę o ramie loczka.
- Słyszysz?- Odłożył laptopa na bok.
- Co?
- Story of my life?
- No tak, to pewnie fanki...- Wstałam i wyjrzałam przez okno. Nadal tam stały, na szczęście paparazzi odpuścili.- Chcesz zobaczyć?
- Jasne!- Harry jest naprawdę słaby i nie powinien wstawać, ale na chwilę chyba może... Wyjrzał przez okno i szeroko się uśmiechnął.- Możemy tam zejść?
- Nie wiem... Zapytam się lekarza, a Ty siadaj.- Wyszłam z sali i skierowałam się pod odpowiednie drzwi, doktor akurat z nich wychodził.- Przepraszam?
- Tak?
- Mogłabym zabrać Harry'ego na zewnątrz?- Uśmiechnęłam się lekko.
- Myślę, że tak, ale lepiej niech nie chodzi sam, tylko pojedzie wózkiem, dobrze?- Kiwnęłam głową.
- Dziękuje.- Wzięłam wózek, który stał na korytarzu i wjechałam nim na sale.- Jedziemy!
- Przecież mogę iść!
- Lekarz powiedział, że masz się nie przemęczać! Siadaj!
- No dobra... Tylko bluza...- Było ciepło, ale Harry chciał najzwyczajniej w świecie chciał ukryć zabandażowane ręce. Popatrzyłam na jego przedramiona.
- Skończysz z tym?- Bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Nie dostałam odpowiedzi. Stanęłam na palcach, pochylając się do przodu tak, że Hazz widział mnie do góry nogami. Dobrze, że siedział na tym wózku, bo choć raz mogłam poczuć się wyższa! Cmoknęłam loczka w nos.- Nie przyjmuje odmowy...- Chłopak się uśmiechnął.- Gotowy?
- Mhm...- Wyjechałam na korytarz i windą zjechaliśmy do głównego wyjścia. Od razu po wyjściu ze szpitala usłyszałam pisk dziewczyn. Podjechaliśmy do nich... Harry cały czas szeroko się uśmiechał.- Cześć...- Powiedział, kiedy znaleźliśmy się w środku kręgu, utworzonego przez fanki.
- Jak się czujesz?- Jedna z nich się odezwała.
- Dobrze, tylko jestem trochę słaby. Długo tu stoicie?
- No od początku...- Ta dziewczyna mówiła w imieniu wszystkich.- Martwimy się o Ciebie... Dlaczego to zrobiłeś?- Kiwnęłam przecząco głową, patrząc na nią.
- Bo jestem kretynem, bo ranię ludzi, bo interesuje się tylko sobą, bo ranię Nat, bo...
- Przestań!- Warknęłam na niego.
- Taka prawda...
- Wcale nie... Nawet nie wiesz ile dla nas wszystkich znaczysz. Ile dla nas robisz tym, że spełniasz marzenia, że nawet teraz, kiedy jesteś w szpitalu, znajdujesz czas, żeby wyjść do nas i porozmawiać... Nie wiesz jaki jesteś dla nas ważnych...- Dziewczyna spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.- Jak ważny jesteś dla Natalie...
- Nie powinienem być ważny dla Nat, po tym co jej zrobiłem...- Spuścił głowę i się rozpłakał.
- Mówiłam, że będzie dobrze... Damy radę, Hazz... Możesz sobie myśleć, że jestem głupia, ale tak czy siak, jesteś dla mnie najważniejszy...
- Czyli wracacie do siebie?- Odezwała się ta sama dziewczyna, szeroko się uśmiechając. Zapadła grobowa cisza i każda z fanek wyczekiwała odpowiedzi.
- Jeżeli Harry mnie jeszcze chce...- Zaśmiałam się.
- Ja...
GrubSon- Naprawimy to
-----------------------------------------------------
Dobra! Zaczniemy od tego, że rozdział tak jak poprzedni kompletnie mi się nie podoba! A co do ważnej informacji! Od dłuższego czasu myślałam nad taką małą niespodzianką dla Was... I ostatecznie pewna osoba podsunęła mi świetny pomysł XD Do rzeczy...
Chodzi o to, żebyście WY nagrały dla mnie krótki filmik, w którym powiedzie swoje imię, łatwe nie? Miałoby to wyglądać tak, że włączacie nagrywanie, liczycie sobie w głowie 5 sekund, mówicie swoje imię i liczycie kolejne 5 sekund... Ogarniacie? Takie filmiki wysyłacie do mnie na maila directioner055088@gmail.com Naprawdę bardzo mi na tym zależy i wydaje się, że będzie co najmniej 16 filmików, bo 16 osób czyta XD
Konieczne, żeby wysłane przez was filmiki były w formacie .wmv (Czyli kręcone kamerką internetową <laptop, notebook>) albo w formacie mp4 (Kręcone telefonem <UWAGA! Nie każdy telefon kręci w tym formacie!>) Nie ważne czym, byleby było w tych formatach! Jeżeli żadne wasze urządzeń XD nie chce tak kręcić, to może posiadacie program do formatowania plików? To już Wasza inwencja twórcza XD
Bardzo mi na tym zależy! Więc napiszcie w komie, czy dacie rade coś takiego mi wysłać ^^ Bo jak nie dacie rady to coś poradzimy!
Do następnego i czekam na Waszą odpowiedź!