poniedziałek, 23 czerwca 2014

~ Info!

Blog zakończył działalność!
Zapraszam Was na nowego bloga z nowym opowiadaniem :)
Pojawił się tam 1 rozdział!!!

Zapraszam jeszcze na kanał na Youtube!
Kręcę tam Vlogi z przyjaciółkami!
3Times Vlogs!
https://www.youtube.com/channel/UCJ3PvblUrrRSH64L2MKO2Ug

sobota, 21 czerwca 2014

50. Goodbye...

Co się później wydarzyło? Jak ułożyło się nam nasze życie? Chłopaki grali jeszcze pięć lat, a później każdy skupił się na swojej rodzinie. Nie znaczy to, że nie utrzymują ze sobą kontaktu. Takiej przyjaźni raczej nie da się zwyczajnie zostawić. Spędzamy ze sobą dość sporo czasu, zawsze ktoś przychodzi, albo my idziemy do kogoś. Pomimo wszystkich przeciwności, wszelkiego rodzaju kłótni i przede wszystkim mojej ucieczki i tak ostatecznie jesteśmy wszyscy razem, szczęśliwi. Los tak chciał, czysty przypadek czy przeznaczenie? Najważniejsze jest jednak to, że można powiedzieć, że wszystko się ułożyło. Liam i Danielle, El i Louis, Zayn i Perrie byli ze sobą już od dawna, tu nic nie mogło się zepsuć. Ja mam Nialla i Dan, a Megan o dziwno związała się z Max'em i są szczęśliwi. Mieszkają w Londynie, gdzie Max przeniósł swoja firmę. No i zostaje sprawa Hazzy, ale to jest zupełnie inna historia, o której dowiedziałam się jako ostatnia, o której nikomu nie mówił, którą wkrótce i wy poznacie...

--------------------------------------------------------------------------------

No i koniec ;-; Nie chcę końca! I od razu wyjaśniam niejasność! Najnowszy blog nie dotyczy historii Harry'ego! Ją poznacie za ponad rok. Ale będzie nawiązywała do tej historii, bo w końcu coś musiało się wydarzyć przez 17 lat nieobecności Natalie, coś co nie koniecznie było dobre...

Podsumowując pół roku spędzonego z tym blogiem: Na początku nie sądziłam, że ktokolwiek zechce czytać, ale teraz myślę, że mimo tego, że nie jest Was dużo, to jesteście najwspanialszym, co mnie mogło spotkać! Ten blog dużo dla mnie zrobił, poniekąd zyskałam trochę więcej wiary w siebie, rozwinęłam się w jakiś sposób i przede wszystkim poznałam wspaniałych ludzi, z którymi utrzymuję kontakt. Nie sądziłam, że przez głupiego bloga mogę zyskać przyjaciół. Chciałabym móc się kiedyś spotkać z czytelnikami, z wszystkimi i móc porozmawiać. Oprócz tego miałam też trochę wzloty i upadki, kiedy nic a nic mi nie wychodziło i byłam o włos od rzucenia tego wszystkiego. Teraz wiem, ze nie mogłabym Wam tego zrobić, zwiodłabym siebie, a przede wszystkim Was! Co do fabuły, to na początku nie byłam zdecydowana na to z kim będzie Natalie. Troche miałam rozterkę życiową, kiedy utworzył się podział na Hatalie i Nialltalie, bo nie mogłam uszczęśliwić każdego z Was.

A teraz Was informuję, ze nie będę się tu więcej rozpisywać, bo w końcu się nie żegnamy, nie? Na nowym blogu pojawił się wstęp, który oficjalnie nazwałam prologiem <KLIK> Rozdziały zaczną pojawiać się od 1 lipca i chyba utrzymamy tradycję dwóch rozdziałów tygodniowo?

Podsumowując podsumowanie (XD) Chciałabym, żeby teraz każdy kto czytał zostawił po sobie komentarz. Może to być jedno słowo, a może wszystkie wasze przemyślenia. Byle, żebyście skomentowali! Nie musicie mieć konta na bloggerze, czy Google+ Wystarczy z anonima dodać! To dla mnie bardzo ważne, a dla Was tylko chwila. No to co? Do 1 lipca? Ja się żegnam i zostawiam Was z filmikiem, do którego potrzebowałam tych Waszych imion. Do zobaczenia, żegnam Ws, pa! <3 Parówy Wy moje! <3



środa, 18 czerwca 2014

49. My happy ending...

- Wyjedziesz za mnie?- Historia kołem się toczy... Rozglądnęłam się po całym pomieszczeniu. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, a z telewizji słyszałam tylko, jak każda Directioners zgromadzona na koncercie krzyczy "Tak, tak, tak!"  Obiektywy były skierowane w moją stronę, a ludzie patrzyli się wyczekująco. Ta cisza, znowu ta cisza...- Nat... Ja Cię nie chcę poganiać czy coś, ale mnie kolana bolą...
- To wstań...- Odpowiedziałam bez namysłu, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Katujesz mnie kobieto...
- Bywa, ale serio wstań, bo ty i te twoje kolana...
- Nie ma tragedii...- Usłyszeliśmy mój telefon, który przerwał naszą krótką konwersację. Odebrałam, bo niby czemu nie. Z racji tego, że dzwonił Harry, to dałam na głośnomówiący.
- Ej, zakochańce! Nie żeby coś, ale cały świat wstrzymał oddech, a wy sobie tu o kolankach gadacie! Powiedz "tak" i będziesz go miała z głowy! Wszyscy czekają na Twoją decyzję!
- A musicie wywierać na mnie presję?- Zapytałam sarkastycznie.
- Natalie?
- Tak?- Odwróciłam głowę w stronę Nialla.
- Ha! Zgodziła się! Powiedziała tak!- Z telefonu dobiegł krzyk chłopaków.
- Wrobiłeś mnie!
- Bywa!- Niall wpił się w moje usta. Wszystko wokół zaczęło wariować. Ludzie na koncercie, chłopaki, kamerzyści i dźwiękowiec. Wszyscy! Nawet jakby mnie nie zmusił podstępem, to i tak bym się zgodziła. Widzę, że mu na nas zależy, stara się... A mi zależy na nim. Niall odsunął się ode mnie.- Wracasz ze mną na koncert?- Uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam twierdząco głową.
-Daj mi trzy minuty i zejdę do Was na dół.
- Trzy minuty?
- Tak! No idźcie już!- Wypchnęłam ich z pokoju i szybko wygrzebałam ciuchy, w których jakoś wyglądałam. <KLIK> Na szybko się pomalowałam, a włosy spięłam w kucyka, bo nie było czasu ich prostować, a każdy sterczał w inną stronę. Zakluczyłam drzwi i zbiegłam na dół, gdzie czekało już auto. Wsiadłam do niego i z hukiem zatrzasnęłam drzwi. Nie mogłam przestać się szczerzyć. Bardzo szybko dojechaliśmy na miejsce. Jak tylko wybiegłam z Niallem na scenę, to chłopaki razem z Dianą, Megan i resztą dziewczyn, nie wiem jakim cudem się one tu znalazły, rzucili się na nas. Zamknęliśmy się na chwilę w grupowym ucisku.
- Gratulacje! To teraz ślub! Wesele!
- Suknia!- Dokończyła za Megan Diana.
- Grajcie, a nie!- Odsunęłam się i zaczęłam kierować w stronę tłumu dziewczyn. Usiadłam na rogu sceny i zeskoczyłam z niej.
- Co ty robisz?- Obok znalazł się Niall.
- Idę tam!
- Co?!
- Miejmy nadzieję, że mnie nie rozszarpią!- Przeszłam przez barierkę z pomocą jednego z ochroniarzy, którzy byli poustawiani wszędzie! Weszłam w tłum dziewczyn, które jak jeden mąż się na mnie rzuciły i każda po kolei zaczęła mnie przytulać. W tle było słychać chłopaków. Kocham się przytulać. Nie zwracałam zbytnio uwagi na piosenkę, ale od razu wyczułam, kiedy ktoś inny zaśpiewał kwestię Nialla. Odruchowo spojrzałam na scenę, a jego tam nie było. Zdziwiłam się, bo w końcu gdzie on mógł pójść w środku koncertu? Już po chwili zobaczyłam jego czuprynkę, która przeciskała się wśród fanek. O dziwo robiły mu miejsce i utorowała się droga do mnie.- A ty czemu nie na scenie?
- Skoro Ty tu jesteś, to ja też...- Mocno mnie przytulił.
- Jeszcze ja!- Z boku znalazła się Dan. Dobrze to zaplanował, aż za dobrze...

Zaraz po koncercie przygotowania do wesela ruszyły pełna parą. Zarówno ja jak i Niall chcemy się pobrać jak najszybciej, bo w końcu co nam szkodzi? Chłopaki są w trasie, ale ja i Dan wróciłyśmy do Londynu, żeby wszystkim się zająć. Mam wolną rękę. Pomaga mi Meg i oczywiście reszta dziewczyn też się zaangażowała. Dzisiaj jedziemy po suknie ślubną. Wszystkie co do jednej. W sumie suknia, to przedostatni punkt na mojej liście. Wszystko inne mam już gotowe. Ostatnim punktem jest umówić się do fryzjera i kosmetyczki.
- Gotowa jesteś, mamo?- Usłyszałam krzyk Diany. Zabrałam pieniądze i telefon i wybiegłam z pokoju, po drodze popatrzyłam jeszcze w lustro, czy przypadkiem, nie jestem gdzieś brudna, czy coś. <KLIK> Na dole czekała Dan <KLIK> i reszta dziewczyn.
- Jedziemy!- Wybiegłam z domu. Przy samochodzie zorientowałam się, że nie mam kluczyków. Wróciłam się po nie. Ruszyłyśmy z podjazdu i po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu. Weszłyśmy do środka. Po całym pomieszczeniu były porozstawiane manekiny, na których były przeróżne suknie ślubne. Zaczęłam się rozglądać, a z transu wyrwało mnie klaśnięcie.
- Pani Watson! Czy może Horan?- Starsza kobieta obeszła mnie dookoła. Uśmiechnęłam się do niej.- To czego szukamy?
- Wydawało mi się, że sukni ślubnej.- Jeszcze bardziej się wyszczerzyłam.
- A konkretnie?
- Prostą, okazałą, krótką, długą...- Wszystkie dziewczyny zaczęły wymieniać swoje propozycje i to jeszcze na raz! Ja współczuję tej kobiecie.
- A może dacie mi coś wybrać?
- Doskonały pomysł!- Entuzjazm tej pani był zadziwiający.
- Chcę coś takiego... No... Jezu, brakło mi przymiotnika!- Przetarłam twarz dłońmi.- Nie przeciętnego...
- Rozumiem...- Staruszka zaczęła chodzić między manekinami, aż całkowicie zniknęła z mojego pola widzenia. Nawet nie wiem kiedy, ale zostałam zaciągnięta do przebieralni, gdzie musiałam się wcisnąć w suknię, którą ona mi dała. <KLIK> Wyszłam w niej do dziewczyn.
- I jak?- W odpowiedzi wszystkie pokręciły przecząco głową. Kobieta oglądnęła mnie z każdej strony.
- Mają rację, to nie to...- Wepchnęłam mnie z powrotem i dała kolejną sukienkę. <KLIK> Na nowo wyszłam do dziewczyn.
- Jest o wiele lepiej!
- Śliczna jest!- Krzyknęła Diana, aż ta starsza kobieta chwyciła się za głowę. Maja rację ta była o wiele ładniejsza.
- Ma coś jeszcze pani w zanadrzu?
- Hm...- Mruknęła pod nosem i ruszyła w stronę manekinów. Minęło kilka minut i pojawiła się z suknią w ręce. Weszłam do przebieralni i wbiłam się w kolejny egzemplarz. <KLIK> Znowu wyszłam do dziewczyn. Tylko tym zdanie zdania były podzielone. Megan, El, Danielle chciały poprzednią, a Diana i Perrie upierały się przy tej, którą mam na sobie. Ja sama nie wiedziałam, którą wziąć.
- A mogę wiedzieć, gdzie odbędzie się ślub? Wnuczka mi huczy, że na Malediwach...
- Tak, tak... Na Malediwach...- Uśmiechnęłam się do niej.
- To może coś krótszego?
- Czemu nie?- Wróciłam do przymierzalni i zdjęłam tą suknię, którą miałam teraz na sobie, a już po chwili na sobie miałam następną. <KLIK> Oglądnęłam się z każdej strony i wyszłam do dziewczyn.- Myślałam, żeby wziąć tą i jeszcze długą...
- Dwie?!- Krzyknęły równocześnie.
- Długą miałabym tak oficjalnie, a tą założę później, bo chyba się ugotuję. Tylko nie wiem czy z długich wziąć tą drugą czy ostatnią.
- Mama zaufaj córci i weź ostatnią...
- Pamiętasz Natalie jak w podstawówce planowałyśmy swoje wesele? Powiedziałaś, że pomogę Ci wybrać suknię i teraz  mówię, że masz wziąć tą drugą.- Teraz Meg i Dan będą się ze sobą kłócić. Nie ma to jak hodować dwa takie charakterki. Ostatecznie wzięłam tą drugą, czyli wybór Megan i tą krótką. Zapłaciłam i wróciłam do domu. Jutro mamy wylot na Malediwy, gdzie będzie Niall i cała reszta. Tam umówię się do fryzjera i kosmetyczki. To będzie najlepszy dzień w moim życiu!

Siedziałam w samolocie, a tak właściwie, to zaraz miałam go opuścić! Denerwuję się jak nigdy! Przecież ten ślub jest największym wydarzeniem tego roku! Wielki Niall Horan z One Direction się żeni! A jak ja coś spierdziele? Wywrócę się czy coś? Przecież mogę się wywrócić, a znając moje szczęście to jest to bardzo prawdopodobne! Na stówę się wywrócę! Usłyszałam komunikat, że zaraz lądujemy. Zgodni z poleceniem zapięłam pasy i czekałam, aż znajdziemy się na ziemi. Wysiadłam z samolotu i odebrałam swoją walizkę. Po kilku minutach razem z dziewczynami byłyśmy w drodze do hotelu. Niall i reszta chłopaków już tam będą. Wysiadłam z taksówki. Kierowca pomógł nam z naszymi walizkami. Musiałyśmy jechać na dwie taksówki, bo było nas za dużo, a bagaże też musiały się zmieścić. Kierowca wrócił za kierownicę, a ja przez okno podałam mu wyznaczoną sumę pieniędzy. Pożegnałam się i odwróciłam z zamiarem wejścia do budynku, ale natrafiłam na czyjąś postać. Uderzyłam się w czoło i podniosłam wzrok. Był to Zayn, który zaczął się ze mnie śmiać.
- Aż taka nieobecna?- Zwrócił się do Perrie, która kiwnęła twierdząco głową.
- Gadałam do niej całą drogę i ani razu się nie odezwała...
- To ty coś do mnie mówiłaś?!- Moje oczy mało nie wyskoczyły? Przecież ja nic nie słyszałam.
- Mamo!- Dan pacnęła się w czoło.- Z tobą gorzej niż ze mną!
- Ej! A tak właściwie, to gdzie jest Niall?
- Nie mogliśmy się dobić do niego do pokoju...- Zza Zayna wychyliła się głowa Hazzy.
- Harry!- Puściłam walizki i rzuciłam się mu na szyję. Loczek obrócił się kilka razy wokół własnej osi. Tak dawno go nie widziałam!
- Nat!- Z hotelu wybiegł Niall. Podszedł do nas i mocno mnie przytulił.- Tęskniłem, wiesz?
- Ja też...
- To jak zakochańce? Wszystko załatwione?- Przerwał nam Louis.
- Tak, wszystko gotowe! Jeszcze tylko kosmetyczka i fryzjer.- Na moje słowa Lou wywrócił oczami i poszedł do El. Na prawdę dawno się nie widzieliśmy, minęły dwa miesiące od zaręczyn, a później każdy zajmował się organizacją ślubu. Nie zdziwię się jak cały dzisiejszy dzień każdy spędzi ze swoją drugą połówką. No może tylko Megan, Dan i Harry, ale oni na pewno znajdą sobie jakieś zajęcie. Swoją drogą Hazz ostatnio dużo z kimś pisze, może znalazł sobie jakąś dziewczynę? I się nie pochwalił?! Wszyscy się rozeszli, byłam tylko ja i Niall. Horan wziął moje walizki i skierował się w stronę wejścia do hotelu. Szłam zaraz za nim.
- Który mamy pokój?- Podeszłam bliżej niego.
- Nie mamy pokoju...
- To co?
- Pamiętasz ten domek?
- Pamiętam...
- To mamy jego...- Wyszliśmy z drugiej strony hotelu, na plażę. Po pomoście przeszliśmy do "naszego" domku.
- Serio? Lepiej to już chyba być nie mogło! Nie wiedziałam, że on jeszcze istnieje!
- No widzisz, istnieje...- Niall odłożył walizki i poszedł położyć się na taras. Ruszyłam za nim i ułożyłam się zaraz obok niego. Leżeliśmy sobie w ciszy.- Denerwujesz się?
- Trochę... Muszę umówić się do fryzjera i kosmetyczki...
- A Ty tylko o tym!- Horan chwycił mnie w talii i przeciągnął tak, że leżałam teraz na nim.- Nie jest Ci to potrzebne. Jesteś piękna i bez tego wszystkiego... Z Tobą mógłbym się żenić nawet w najgorszej dziurze i w dodatku na golasa.
- Jesteś nienormalny, Niall!- Klepnęłam go w ramię.
- A co? Nie chciałabyś?
- Tego to nie powiedziałam...- Powoli z niego wstałam.
- Gdzie idziesz?
- Zadzwonić...
- Niech zgadnę... Fryzjer i kosmetyczka?
- Bingo!- Weszłam do domku, gdzie był mój telefon. Umówiłam się na jutro i to tak wcześnie rano, że chyba nie wstanę. Walnęłam się na łóżko i patrzyłam ślepo w sufit. Nic mi się nie chce, a jutro pewnie będę biegała jak głupia i nie będę wiedziała w co wsadzić ręce.
- Zostawiłaś mnie tam!- Poczułam jak Niall wskakuje na miejsce obok mnie.
- Bywa...
- Jesteś wredna...
- Bywa...
- Mów ze mną!
- Mówię...
- Jak ja do końca życia z Tobą wytrzymam?- Dźgnął mnie w brzuch.
- No jakoś musisz, nie masz w sumie już wyboru...
- Czekaj!- Szybko się podniósł, a ja cała wystraszona zrobiłam to samo.
- Co się stało? Czegoś zapomniałeś? Nie zadzwoniłeś gdzieś? Nie masz garnituru?!
- Nie, tak, nie i nie.
- To czego zapomniałeś?
- Kiedy Diana ma urodziny?
- Idioto! Wystraszyłeś mnie!- Zaczęłam okładać go poduszką. Zwijał się ze śmiechu i ciągle przepraszał. Pomińmy fakt, że po całym pokoju latały sobie piórka.- Nie rozmawiam z Tobą! Idę spać!- Powoli robiło się ciemno, a ja muszę wcześnie wstać, to akurat dobra pora na sen. Wstałam z Nialla i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i wróciłam do łóżka. Nialler siedział jeszcze na tarasie z telefonem. Minęła godzina, a on nadal tam siedział, tylko że teraz patrzył się w ocean, a ja patrzyłam na niego. No to jutro wielki dzień!

Obudził mnie wcześniej nastawiony budzik. Powoli wstałam z łóżka, tak żeby nie obudzić Horana. Ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy <KLIK> wzięłam pieniądze oraz telefon i wyszłam z domku. W hotelu czekały na mnie Diana i Megan. Uparły się, żeby iść ze mną do głupiego fryzjera i znając życie będą mówić, ze to mi nie pasuje, to jest źle, a mam się uczesać tak... Cóż... Co zrobisz?! Nic nie zrobisz!
- Hej! Chodźcie!- Pociągnęłam je za ręce.
- Na nogach?
- Ta wyspa jest niesamowicie mała, dałabyś radę w kilka godzin, jak nie krócej przejść z zachodu na wschód. Ciesz się, że fryzjera tu mają!- Wiedziałam gdzie mam się kierować, bo sprawdziłam w internecie! Jestem mądra!

Stałam na środku pokoju ubrana w suknię, a dziewczyny latały wokół mnie jakby miały ADHD. Osobiście strasznie się denerwowałam. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Niall odkąd wróciłam od fryzjera i kosmetyczki próbuje się dobić do pokoju, ale dziewczyny uznały, że pan młody nie może widzieć pani młodej przed ślubem. Chłopaki pewnie siedzą już i gotują się w garniturach, tak jak ja w tej sukni.
- Gorąco mi!- Jęknęłam a Diana wybuchła ironicznym śmiechem.
- Bo nam wcale nie jest ciepło, normalnie czuję się jak na Antarktydzie! Co Cię wzięło na ślub na Malediwach?
- Zapytaj się taty...- Wywróciłam oczami.- Ja się tu gotuję!
- Je też!- Usłyszeliśmy krzyk Zayna zza drzwi. A zaraz po nim śmiech reszty chłopaków. Dobrze, ze wszystko będzie przy plaży, bo jak byśmy pomieścili tyle osób? Moja rodzina, rodzina Nialla i jeszcze ludzie z zewnątrz...
- Dziewczyny co wy tu jeszcze robicie?- Zaczęłam się oglądać. One ciągle coś poprawiały.
- Czegoś tu brakuje...- Stanęły przede mną i dokładnie przyglądały się całej sukni.
- Może butów?- Dan wyciągnęła parę, którą miałam ubrać. Pacnęłam się w czoło. Poszłabym do ślubu w klapkach! Mądra ja, yhy...- I biżuterii...- Pomachała małym pudełeczkiem. Perrie na nowo zaczęła biegać wokół mnie.
- Nie chcę Cie martwić Nat, ale spóźnisz się na własny ślub.- Usłyszałyśmy głos Horana.
- Nie żeby coś Niall, ale Ciebie też tam nie ma!- Danielle uderzyła ręka w drzwi. Nialler odszedł, a my w sumie też zaczęłyśmy się zbierać.

Stałam przy ołtarzu razem z Niallem i słuchałam co mówi ksiądz. Z boku czułam lekkie szturchanie, ale nie zwracałam na to uwagi. W pewnym momencie usłyszałam chichot i odwróciłam się w stronę, z której on dochodził. Diana siedziała w ławce i nie mogła powstrzymać śmiechu. Megan próbowała ją uspokoić, ale raczej jej to nie wychodziło. Po kilku sekundach Diana szepnęła coś do Louisa i on również zaczął się śmiać. Niall zdążył się zorientować, ze coś jest nie tak. Popatrzył mnie i zlustrował mnie wzrokiem.
- Natalie...- Szepnął mi na ucho.
- Co? To nie jest najlepszy moment, wiesz?
- Chyba jedyny z możliwych, bo...- Horan wybuchnął śmiechem, a ksiądz przerwał ceremonię i spojrzał na gości, którzy wręcz zwijali się ze śmiechu. On również zaczął się śmiać, a ja już byłam kompletnie zdezorientowana. Szturchanie nie ustawało i w końcu zobaczyłam kto to. Obok stała El i za wszelką cenę chciała zwrócić na siebie moją uwagę. Z racji tego, że teraz nic nie szło zgodnie z planem to zwyczajnie podeszła do mnie.
- Czekaj Nat, nie ruszaj się...- Podniosła jedną moja rękę i po chwili zrobiła to samo z drugą. W jej dłoniach były dwie chusteczki! No tak! Dziewczyny stwierdziły, żeby nie ubrudzić sukni potem do włożymy tam chusteczki i co?! Zapomniały o nich!- A teraz kontynuujcie...- Goście zaczęli stopniowo się uspokajać, a ja znając życie zrobiłam się cała czerwona.
- To może przejdźmy do przysięgi.- Ksiądz stanął przed nami.- Powtarzaj za mną.- Zwrócił się do Nialla, który w swojej dłoni trzymał obrączkę.- Ja Niall Horan...
- Ja Niall Horan...
- Biorę Ciebie Natalie Watson za żonę...
- Biorę Ciebie Natalie Watson za żonę...- Powtarzał dokładnie słowo w słowo.
- I ślubuje Ci mi...
- I ślubuje Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Przerwał księdzu.
- Ktoś tu się wyuczył...- Zaśmiał się i obrócił bardziej w moją stronę.- Ja Natalie Watson...
- Ja Natalie Watson biorę Ciebie Nialla Horana za Męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Ksiądz zaśmiał się pod nosem, a ja z Niallem wymieniliśmy się obrączkami. Była jeszcze jakaś kwestia, ale nie bardzo pamiętam, bo trochę odpłynęłam... To jest najlepszy dzień w moim życiu. Teraz jedyne co zostaje, to być szczęśliwą rodziną.

------------------------------------------------------------------------

Tum turu rum! Koniec bloga, ostatni rozdział ;-; Szmutam bardzo, szmutam! No ale cóż, nie będę się rozpisywać, bo czeka nas jeszcze rozdział nr. 50 Traktowany jako zakończenie bloga. Więc do soboty! Tylko mi nie zapomnijcie wpaść! Zrobimy małe podsumowanko! Do soboty, Mordki! <3 Kocham Was!
Nowy blog (Prolog w sobotę, 1 rozdział 1 lipca)- http://you-are-dead-anyway.blogspot.com/
P.S. Rozdział nie był sprawdzany, więc przepraszam za błędy!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

~ Mordki ważne info! WAŻNE!!!

Bo ja w czerwcu mam zawsze taki lekki zawrót głowy XD
NIE WIEM CZY WYROBIĘ SIĘ NA ŚRODĘ!!!
Ja wiem, że Was zawiodłam i w ogóle, ale nic nie poradzę ;-;
Jedyny plus jest taki, że nie będziecie musieli czekać do soboty!
Jeżeli rozdział nie pojawi się w środę, to będzie w czwartek!
Mam nadzieję, że mi wybaczycie!
Ja obiecuję, że postaram się Was tak więcej nie wystawiać!
Wybaczcie... ;-;
No jeszcze mam życie poza blogiem, ale powoli je tracę XD

sobota, 14 czerwca 2014

48. You promised me...

- Wyjdziesz za mnie?- Wszyscy w jednej sekundzie umilkli i skupili wzrok na mojej osobie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Prowadziłam wewnętrzną bitwę.
- Ja... No bo... My... To znaczy...- Zaczęłam się jąkać. Ciągle patrzyłam się to na Dianę, to na Hatalie, to na Nialla i Harry'ego. - Ja... Ugh!- Wytarłam łzę, która spływała po moim policzku. Jak najszybciej weszłam po schodach na górę i zamknęłam się w łazience. Oparłam się o drzwi, zjeżdżając po nich na podłogę. Słyszałam jak chłopaki i dziewczyny chodzą po dole, aż któreś z nich weszło na górę. Dla mnie było tego za wiele. Mieszkam z Niallem od dwóch miesięcy, ja nie wiem czy będzie tak jak kiedyś. Usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Jeszcze teraz potrzeba mi rozmowy z Horanem!- Chce zostać sama, Niall! Daj mi spokój.
- No dobra... Tylko, że tutaj nie Niall. To jak, mogę wejść?- Powoli wstałam z podłogi i przekręciłam zamek w drzwiach. Jak tylko Harry wszedł do środka, to od razu wróciłam na swoje stare miejsce.- Co jest, Nat?- Hazz usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Nie wiem co...
- Myślałem, że...
- Że go kocham?- Przerwałam mu w pół zdania.- Bo kocham, ale...
- Boisz się...- Odwdzięczył się tym samym. To aż zadziwiające, jak dobrze potrafimy się zrozumieć.
- Nie wiem co mam zrobić. Kocham Nialla i chcę z nim być, ale skąd mogę wiedzieć, czego on chce? Zostawiłam Was, wyjechałam bez słowa wyjaśnień. Teraz nie może być jak dawniej! Nic nie będzie tak jak wcześniej, bo wszystko spieprzyłam!
- Nic nie spieprzyłaś, tak? Jest dobrze. Mieszkamy w pobliżu, dogadujemy się, Diana w końcu ma tatę...
- No właśnie nie wiem czy ma...
- O czym ty w ogóle mówisz, Natalie?! Jasne, że ma! Przecież Niall kocha ją i Ciebie. Sama widziałaś jego reakcję, kiedy Dan powiedziała do niego "tato". On Was obie kocha. Uwierz, że byłby w stanie poświęcić wszystko, byleby być z Wami. Był gotowy rzucić karierę...- Płakałam jak idiotka. Harry ma racje, ale mimo to boję się. Boję się, że znowu coś się spierdoli i nigdy więcej ich nie zobaczę. A z resztą, to już wszystko spierdoliłam.- Chodź na dół.
- Nie! Ja nie mogę, to znaczy nie potrafię, to znaczy nie chcę, to znaczy... Nie dam rady...
- Jak to nie dasz, Natalie? Przecież nic się nie stało. No chodź już, Niall nie jest zły.- Harry powoli wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń, żebym zrobiła to samo.- Dalej, Nat! Chodź!- Podniosłam się z jego pomocą i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak siedem nieszczęść.
- Zejdę, tylko się ogarnę.- Podeszłam do lustra i zaczęłam zmywać cały makijaż.
- Obiecujesz, hm?- Hazz wystawił głowę przez moje ramie i szeroko się uśmiechnął.
- Obiecuję.- Styles wyszedł, a ja zaczęłam malować się na nowo. Nie wiem czy zejść, czy nie. Nawet jak teraz wyglądam jak człowiek. Obiecałam i to chyba przeważa na wszystkim. Wyszłam z łazienki i zeszłam powoli po schodach. Nikogo już nie było. Chłopaki pewnie pojechali do domu, a Harry poszedł do siebie. Dan siedziała na podłodze i bawiła się z Hatalie.- Gdzie jest Fast?- Chciałam jakoś przerwać panującą w pokoju ciszę.
- Liam go zabrał, bo stwierdził, że przyjedzie jutro i rozłożymy wszystko co jest mu potrzebne, a jeszcze dzisiaj on się nim zajmie.- Diana wzięła Hatalie na ręce. Mimowolnie się uśmiechnęłam, bo szczeniak był naprawdę słodki. Dan weszła z nim na górę i zostałam tylko ja i Niall, który siedział po cichu na kanapie. Zaczęłam zbierać wszystkie puste szklanki i talerze po gościach. Zaniosłam wszystko do kuchni i powkładałam do zmywarki. Na podłodze W salonie było jeszcze pełno pudełek i papieru prezentowego. Diana nie zabrała innych prezentów, a te walały się wszędzie. Panując cisza była okropna. A najgorszym było to, że Niall obserwował każdy mój ruch.
- Pomóc Ci?- Zabrał się za segregowanie prezentów na moje, jego i Dan.
- Nie trzeba...- Mruknęłam i wzięłam gitarę w dłoń, wnosząc ją po schodach. Dałam ją Dan, która znalazła gdzieś w domu stojak i już zdążyła go sobie przywłaszczyć. Zeszłam na dół, żeby posprzątać resztę bałaganu. Nie cierpię tej napiętej atmosfery! Wchodząc do kuchni, nie zwracałam większej uwagi na to, co dzieje się wokół i wpadłam na Niallera.- Przepraszam...- Szybko go ominęłam. Jak tylko wszystko było posprzątane, to poszłam na górę wziąć prysznic. Nie wiem czy spanie z Niallem to dobry pomysł, dlatego postanowiłam, że prześpię się gdzie indziej. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju Harry'ego. Wlazłam do łóżka, ale oczywiście nie mogłam zasnąć. Patrzyłam się pusto na śnieg, który mogłam zobaczyć przez niezasłonięte okno. Nawet nie zauważyłam, kiedy drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Niall.
- Co tu robisz?- Kucnął przy łóżku, a ja czułam jak oczy zaczynają mnie piec od kumulujących się w nich łez. Nie dałam nawet rady odpowiedzieć. Obróciłam głowę w drugą stronę i przygryzłam wargę, powstrzymując się od płaczu.- Natalie?- Nialler usiadł na rogu łóżka.- Przecież nic się nie stało.- Nie wiem jak mam z nim rozmawiać, co mu powiedzieć.- Ej, Nat... Odezwij się...- Niall zaczął gładzić mnie po ramieniu. Nie odezwałam się. Po chwili ciszy poczułam, jak Horan kładzie się obok mnie. Przyciągnął mnie jak najbliżej siebie. Mogłam poczuć na karku jego oddech. Nie mogłam tak dalej leżeć jak gdyby nigdy nic. Zaczęłam się wiercić, żeby uwolnić się z jego uścisku, co ostatecznie mi się udało.Ubrałam szlafrok, który do tej pory wisiał na krześle. Chciałam wyjść z pokoju, ale zatrzymał mnie mocny uścisk Nialla. Oplótł moje ciało ramionami i chyba nie miał zamiaru mnie puścić. Zaczęłam się miotać. Co on sobie wyobraża, że może mnie tak najzwyczajniej w świecie unieruchomić?!
- Puść mnie, Niall!- Wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam zbulwersowana na środku pokoju. Blondyn jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie i szeroko się uśmiechnął.
- O co Ci chodzi, Nat? Hm? Zrobiłem Ci coś, że za wszelką cenę mnie unikasz? Bo mi się wydaje, że byłem grzeczny.
- Nic mi nie zrobiłeś, ale...
- Ale co?
- No bo...
- No bo mnie zostawiłaś jak kompletnego idiotę, tam na dole i uciekłaś, a teraz myślisz, że mam Ci to za złe i strzelę focha, bo nie chcesz się ze mną ożenić?- Nie cierpię jak ktoś zna mnie praktycznie na wylot i potrafi stwierdzić co czuję. Nie cierpię tego! A teraz do tego jeszcze się rozpłakałam! Nie jestem osobą, która potrafi dobrze ukrywać emocje. Wszystko się we mnie kumuluje, a później wybucham.
- I teraz pewnie myślisz, że jestem kompletnie nieczułą idiotką, która najpierw was zostawia i ukrywa fakt, że jest w ciąży, a później wraca, żeby na nowo wszystko spierdolić! Nie musisz mi tego mówić, wiem jak jest. Prawda jest taka, że nie zasługuję na nic, co od was otrzymałam. Nie zasługuję na to, żeby być z tobą, nie zasługiwałam na to, żeby być z Harrym, nie zasługiwałam na przyjaźń reszty chłopaków i dziewczyn, na nic nie zasługiwałam! Myślę tylko o sobie, jestem zwykłą kur...
- Nie kończ, bo nie jesteś.- Niall mocno mnie przytulił. Gładził moje plecy, żebym się jakoś uspokoiła, ale to i tak nie pomagało.- Przecież nic takiego się nie stało. Masz prawo, żeby mi odmówić, tak? Świat się nie zawali. Jak nie jesteś pewna, to szanuję Twoją decyzję.
- Ale...
- Tu nie ma "ale". Nie jestem ślepy i widzę, że nie jesteś jeszcze pewna. Tylko musisz się przygotować na jedną rzecz...- Odsunął się ode mnie i spojrzał w moje oczy, szeroko się przy tym uśmiechając.- Będę próbował, aż do skutku. Ty i Diana jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu.- Sama się uśmiechnęłam. Myślałam, że Niall jest na mnie zły, a wychodzi na to, że nigdy nie był.- To jak? Śpimy tu czy idziemy do nas? I przestań już płakać!- Wytarł kciukiem łzę, która spływała po moim policzku. Wyminęłam go i skierowałam się do naszej sypialni.- Wiesz Nat, jesteś zdecydowanie za cicha. Nie wiem co się z Tobą stało przez te 17 lat.- Zaśmiał się i ruszył za mną.
- Nie odpowiem Ci, bo sama nie wiem. Nie miałam zbytnio z kim rozmawiać, bo całe dnie siedziałam sama w domu, więc tak mi już chyba zostało.- Wlazłam do naszego łóżka, a Nialler zrobił to samo.
- Po świętach zaczynamy trasę i tak pomyślałem, że nie chcę was zostawiać na tak długo. Nie chcę być tym wiecznie zapracowanym tatusiem, który nie ma czasu dla rodziny.
- I co w związku z tym?
- Mogłybyście pojechać ze mną i chłopakami w trasę. Mogę się założyć, że nie będą mieli nic przeciwko.- Co on znowu wymyślił? Przecież to jest wręcz niemożliwe.
- No dobra, ale co z psem i żółwiem? A szkoła Diany?
- Miałaby prywatnego nauczyciela, ja nie widzę problemu.
- A Hatalie i Fast?
- Nie takie rzeczy się ze sobą woziło.- Jak teraz na to spojrzeć, to nie jest aż tak idiotyczny pomysł. Nie musielibyśmy się rozstawać.- Pomyślimy jeszcze nad tym, prawda?
- Ja tam jestem za i myślę, że Dan też się ten pomysł spodoba.- Wtuliłam się w jego tors i tak po prostu zasnęłam. Miałam za dużo emocji jak na jeden dzień. Czasem myślę, że nie myślę. Nie wyrosłam ze swojego nieogarnięcia 


*Przed koncertem*

No to jednak pojechaliśmy. Chłopaki się ucieszyli, więc nie było co się zastanawiać. Hatalie i Fast również mają wycieczkę po całym świecie. Na początku trochę mnie martwiła nauka Dan, ale ma mieć nauczyciela, to chyba nie będzie aż tak źle, prawda? Teraz jesteśmy za sceną i czekamy na pierwszy koncert tej trasy. Niall uparł się, żebym ja i Diana siedziały na scenie podczas koncertu, a jak on się uprze, to umarł w butach. Nie ma szans, a szczególnie, jeżeli chodzi o naszą kochaną rodzinkę. Popatrzyłam na Dianę <KLIK> a później na siebie <KLIK> Co mnie kurde wzięło, żeby związać się z członkiem One Direction?! Teraz siedź jak idiotka przed tysiącami ludzi!
- Denerwujesz się?- Zapytałam Dan, która przeskakiwała z nogi na nogę.
- Nie! Ja?! Skąd! A ty?
- No trochę...
- To dobrze...- Ta małą coś kombinuje, widzę to po niej. Rozgląda się we wszystkie strony i stara się brzmieć jak najbardziej przekonująco. Na stówę coś kombinuje, tylko co?
- Mów co zrobiłaś!- Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Nic, skąd ci to do głowy przyszło?!
- Przecież widzę! Zepsułaś coś?!
- Mamo! Myślisz, że ja mam ten sam poziom inteligencji, co ty?
- Ej!- Uderzyłam ją w ramię,a naszą rozmowę przerwał Nialler, który przyszedł powiedzieć, że czas wychodzić na scenę. Poszłam za nim i Dianą. Dziwnym wydało mi się to, ze coś sobie szepnęli, ale nie bardzo się tym przejmowałam. Wyszliśmy na sceną, a ja z Dianą zajęłyśmy swoje miejsca. Byłam na ich koncercie już w sumie trzeci raz, ale to nie znaczy, że nie mogę dobrze bawić. To akurat nigdy si ę nie nudzi!

Już powoli dobiegał koniec. Jak ja tego nie lubię! Kiedy człowiek jest szczęśliwy i dobrze się bawi, to nawet nie zauważa jak czas szybko zleciał. Zostały jeszcze ze dwie piosenki do końca. Cały koncert Niall i reszta chłopaków coś między sobą szeptała, a nie uszło mojej uwadze, że patrzyli się na mnie. Ja chyba popadłam w jakąś paranoję! Nawet nie zauważyłam, kiedy wszystkie dziewczyny zaczęły opuszczać salę. Ruszyłam za kulisy, bo Dan i chłopaków już nie było na scenie.
- To jutro kolejny koncercik, co?- Poczułam jak Niall obejmuje mnie w talii i całuje w kąt ust.
- Tak...- Jakoś dziwnie rozbolał mnie brzuch. Może wcześniej tego nie zauważyłam? Oprócz głupiego brzucha, jeszcze ta cholerna głowa! Zaraz mi mózg uszami wypłynie!
- Wszystko ok?- Louis machał dłonią przed moją twarzą.
-  Źle się czuję...
- To może idź do hotelu, co?
- Tak chyba zrobię.- Koncert jutro będzie w tym samym miejscu, więc śpimy sobie w hotelu. A ja naprawdę nie czuję się za dobrze. Skierowałam się w stronę wyjścia i już po chwili byłam w połowie drogi do hotelu. Stwierdzam, że spacerek jest dobry na wszystko. Człowiek dotlenia swój mózg i w ogóle... No ale nie w tym przypadku! Czuję się jak zombie! Weszłam do naszego apartamentu i wzięłam szybki prysznic. Połknęłam jakąś tabletkę na ból głowy i najzwyczajniej w świecie poszłam spać.

Obudziły mnie samochody, które zaczęły trąbić za oknem. Pieprzone miasto! Korki, zdenerwowani kierowcy i wszystko na raz! A mi ma głowa wybuchnąć! Przekręciłam się na bok i cicho jęknęłam.
- Obudziłaś się...
- Trudno było się nie obudzić...- Nie miałam nawet siły mówić.
- Jak tam, lepiej?
- Gorzej...
- To może zostań w łóżku, co? Nie idź dzisiaj z nami na koncert...- Obróciłam się w stronę Nialla.
- Ale ja Was lubię oglądać. Nie chcę siedzieć sama w hotelu!- Zaczęłam mu marudzić. Przecież ja się mogę zanudzić!
- Jesteś gorsza niż rozwydrzone dziecko... Dzisiejszy koncert jest transmitowany, możesz nas oglądać z łóżka.
- Ale to nie to samo!
- Błagam Cię, Natalie! Musisz odpoczywać, bo będzie jeszcze gorzej!
- Ale...
- Możesz ze mną nie dyskutować? Ja muszę teraz załatwić kilka spraw, a ty leż. Zrobię Ci jeszcze śniadanie, a później muszę wyjść. Dasz sobie radę, prawda?
- Dam... Dawałam sobie radę przez 17 lat, teraz to pikuś!- Nialler pocałował mnie w czoło i wyszedł. Ja przekręciłam się na bok i przykryłam kołdrą aż po czubek głowy.

Obudziłam się. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam!- Przetarłam oczy i rozglądnęłam się po pokoju. Nadal źle się czułam, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz! Obok leżała kartka "Spałaś, więc śniadanko najprawdopodobniej by ci wystygło. Dlatego herbatę niestety musisz sobie sama zrobić, a na szafce stoi talerz z kanapkami :) Do zobaczenia wieczorem Xxx" Świetnie! Kanapeczki! Jestem taka głodna! Pochłonęłam cały talerz, który dał mi siły na zrobienie sobie herbatki. Wróciłam do łóżka i wzięłam do rąk laptopa. Tak przeleciał mi cały dzień. Powoli zaczynał się koncert, więc włączyłam odpowiedni kanał i ułożyłam się wygodnie. Wcześniej zjadłam tabletkę i myślę, że nie ma już aż takiej tragedii, jak wcześniej. Tylko chce mi się spać i to bardzo! Chłopaki zaczęli śpiewać jakąś wolną piosenkę i odpłynęłam.

Obudziły mnie czyjeś usta na moim czole. Jako, że zaraz po przebudzeniu zbytnio nie kontaktuję, to ta osoba dostała ode mnie po głowie.
- Ała...- Usłyszałam jęknięcie Nialla i szybko otworzyłam oczy.
- Boże przepraszam!- Zakryłam twarz dłońmi. Rozglądnęłam się po pokoju. Nade mną wisiał mikrofon, a dwóch facetów stało z kamerami.- Co tu się dzieje?! Ty to kręcisz?! Boże, Niall! Ja jestem chora i wyglądam jak siedem nieszczęść!- Szybko przykryłam się kołdrą, ale zanim to zrobiłam przed oczami mignął mi mój obraz i to w telewizorze! Szybko się odkopałam i spojrzałam na ekran.- To leci na żywo?! Na koncercie?! Ciebie pogięło?!- Rzuciłam w niego poduszką.
- No leci na żywo, ale nie spodziewaliśmy się, że będziesz spać.
- Poco to wszystko?- Pokazałam na tych ludzi, a Niall tylko się zaśmiał. Uklęknął przy łóżku i wyjął z kieszeni ten sam pierścionek.
- Wyjedziesz za mnie?- Historia kołem się toczy...

------------------------------------------------------------

Łooo! Ja wiem, że się powtarzam, ale cóż... Cały blog miał taką koncepcję i nie mam zamiaru jej zmieniać. W ogóle to myślałam, ze nie wyrobię się z rozdziałem, ale dałam radę! Jestem zwycięzcą! Łii! Jeszcze tylko jeden rozdział i koniec naszego kochanego bloga :( W sumie nie mam co napisać w tej notce, więc będzie ona krótka :) Jak myślicie, czy Natalie tym razem się zgodzi?
Nowy blog -> http://you-are-dead-anyway.blogspot.com/
P.S. Nie chce mi się sprawdzać rozdziału, więc sory za błędy i w ogóle...

środa, 11 czerwca 2014

47. Together? Forever...

Weszliśmy do domu chłopaków, po drodze, chociaż jest to praktycznie kilka metrów, to Harry zdążył się potknąć. Ja zamiast mu pomóc stanęłam w miejscu i zaczęłam się z niego śmiać. Miny przechodzących ludzi były bezcenne! Nie ma to jak być dorosłym, a zachowywać się jak dzieci!
- Co wy tam robiliście?!- Dan wybiegła zza rogu, ale po tych słowach zatrzymała się w jednym miejscu i zaczęła nad czymś zastanawiać.- Dobra, to pytanie było dwuznaczne... Ja tego nie mówiłam!- Odwróciła się na pięcie i weszła z powrotem do salonu. Również przeszłam w głąb domu. Niall siedział na fotelu z gitarą, a chłopaki byli rozwaleni na kanapie. Nadal ledwo powstrzymywałam śmiech, ale kiedy Harry przechodząc do kuchni uderzył się w próg, to już nie wytrzymałam... Mało się nie posikałam ze śmiechu. Diana podeszła do mnie i chwyciła moją twarz, dokładnie ją oglądając.- Mamo?
- Co?- Na  chwile powstrzymałam śmiech.
- Co ty brałaś?!
- Młoda, nie interesuj się co mamusia bierze, bo dla Ciebie to za mocne!- Ponownie wybuchłam śmiechem. Usiadłam na kanapie między Louisem, a Zaynem. Jak tylko się uspokoiliśmy, to drzwi do domu się otworzyły, a do środka wpadł dziewczyny. Rzucił się na mnie, a zaraz później za cel obrały Dan.
- Jezu! Natalie! Już nam nie uciekniesz!
- Pezz... Dusisz...- Wydukałam, a ona nadal miażdżyła mi płuca.
- Oj przepraszam! A to pewnie Diana!- Odlepiła się ode mnie, a ja zaczęłam kaszleć z powodu braku powietrza. Parrie skierowała się w stronę blondynki.
- Nie! Nie! Nie! Ty mnie udusisz!- Diana zaczęła cofać się do tyłu, aż wpadła na stojącą za nią El. Wszystkie miały miny Trynkiewicza! Usłyszałyśmy trzask drzwi, a do środka wpadła Megan.
- No więcej Was tu nie było!- Wstałam i podeszłam do dziewczyny. Mocno ją przytuliłam. Nareszcie to wszystko odżywa! Dziewczyny zachwycały się Dianą, jaka to ona nie jest śliczna i mądra, a ja opowiadałam co robiłam przez te 17 lat. Z każdą godzinę spędzoną z chłopakami mam coraz więcej nadziei, że wszystko się poukłada i muszę powiedzieć, ze chyba nawet już się ułożyło.
- Tak właściwie, to gdzie wy mieszkałyście, mieszkacie, czy nie wiem co.- Parrie usiadła obok mnie i wbiła wzrok w moją osobę.
- Na początku w Mullingar, a teraz w Holmes Chapel.- W pokoju w jednej sekundzie zapadła niesamowita cisza.
- Ty sobie ze mnie żartujesz?!- Krzyknął Harry.- Ja Ciebie przez 17 lat szukałem, a Ty byłaś pod nosem?!
- Nie moja wina! Było mnie lepiej szukać!- Zaczęliśmy się śmiać, tylko Niall nad czymś myślał. Pstryknęłam palcami przy jego twarzy, wyrywając go z transu.
- Ziemia do Niallera!
- Czekaj, Nat...- Zaczął.- Kiedy Ty byłaś w Mullingar?
- Zaraz po Wenecji, a co?
- Nie co, tylko kto! Pamiętasz może Emily?- Skrzyżował ręce na piersi, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Kto to?- Powiedział Zayn, a wszystkie oczy skierowały się na moją osobę.
- Okłamałaś mnie! A ja byłem na tyle głupi, że się nie zorientowałem!
- Ale kto to do cholery jest Emily?!- Krzyknął Harry.
- Mamo?
- No kurcze, no! Bo ja na początku, żeby mnie nikt nie poznał, to chodziłam w perukach i wpadłam w Mullingar na Nialla i...
- Ty się nie zorientowałeś?!- Harry dziwnie się skrzywił.
- A Ty się zorientowałeś jak wpadłeś na pewną dziewczynę na ulicy w Londynie? Czerwone włosy, telefon z Twoim zdjęciem? Wywróciłam się przez Ciebie!- Hazz na chwilę się zamyślił.
- To byłaś Ty?!
- Dobra, to ja muszę mama przyznać, ze jesteś niezła, skoro żaden cię nie poznał...- Diana przerwała naszą dyskusję, a wszyscy wybuchli śmiechem.
- No... Ale kiedy wracacie do Holmes Chapel?- Zaczął Liam kiedy się uspokoiliśmy.
- Zostań w Londynie...- Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo wyrwał się Niall.
- On ma rację. Tamten dom stoi praktycznie pusty, więc możecie się wprowadzać już dzisiaj.- Dodał Harry. On chyba nie myśli, że zamieszkam w tamtym domu!- A jak nie, to ja mogę się przenieść. Liam mieszka z Danielle, Louis z El, a Zayn z Perrie. Tutaj zostałem tylko ja i Niall, jak się przeniosę, to ten dom będzie pusty.
- Mamo?- Dan usiadła bliżej mnie. Patrzyłam się ślepo w jeden punkt. I tak od razu mam zamieszkać z nimi? Już? Teraz? Poczułam jak ktoś zaczyna gładzić mnie po plecach. Od razu zorientowałam się, ze jest to Niall.
- Natalie?
- Nie wiem...- Patrzyłam się nadal w ten sam punkt. Za szybko, zdecydowanie za szybko.
- Przemyśl to...- Wstałam powoli i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Jedziesz Dan ze mną, czy zostajesz?
- Pojadę...- Blondynka również wstała.
- Musicie iść?
- Tak... Do zobaczenia...- Mruknęłam i razem z Dianą wyszłam z domu chłopaków. Bez słowa szłam ulicami Londynu, kierując się w stronę hotelu. Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Chciałabym wrócić do chłopaków, ale przenosić Dan z jednej szkoły do drugiej i to jeszcze w środku semestru? To nie jest najlepszy pomysł. Puki co chcę wrócić do Holmes Chapel.- Wrócisz sama? Musze się przejść...
- Tak, jak coś to zadzwoń, albo ja zadzwonię.- Kiwnęłam głową i skierowałam się do parku. Dopiero teraz zorientowałam się, że jest dość późno i słońce zaczęło zachodzić. Raczej mi to nie przeszkadzało. Lubię myśleć chodząc pustymi alejami. Usiadłam na ławce koło dużego drzewa. Gdzieniegdzie byli jeszcze jacyś samotni, spacerujący ludzie. Musiałam naprawdę dobrze przemyśleć wszystkie za i przeciw zamieszkania z powrotem w Londynie. Oprócz szkoły Diany, nie znalazłam ani jednej rzeczy, która mogłaby mi to uniemożliwić, albo mnie zniechęcić.
- Mogę?- Usłyszałam za sobą znajomy głos Nialla. Wystraszyłam się trochę, ale on raczej tego nie zauważył. Kiwnęłam twierdząco głową. Po chwili poczułam jak blondyn obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie.- Co tu robisz?
- Myślę...-Wtuliłam się w jego tors.
- Jeżeli nie chcesz, to nie musisz się tu przeprowadzać. To jest Twój wybór...
- No właśnie, najgorsze jest chyba to, że chcę...
- Najgorsze?
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Nie wiem czy wszystko może wrócić do normy, nie wiem co z Dianą, nie wiem czego ode mnie oczekujecie...
- Diana będzie tu miała dobrą szkołę, a jeżeli się przeprowadzicie, to chyba będę mógł u was zalegać na tyle, na ile pozwoli mi trasa i nagrywanie, co?
- Jasne! Przecież nie mogę Ci niczego zabronić, zrobisz jak chcesz.
- Chcę z Wami zamieszkać. Kocham Cię, Nat i Dianę też kocham, jesteście najlepszym, co mnie mogło w życiu spotkać.- Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć i napotkałam się z jego ustami.- Ale też do niczego Cię nie zmuszam...- Uśmiechnęłam się lekko.- Odwieź Cię?
- Jeżeli chcesz...
- Chcę...- Wstaliśmy powoli z ławki.- To co? Można poinformować Dan, że będzie zmieniała szkołę?
- No chyba będzie trzeba jej o tym powiedzieć...


*Grudzień*

Przeprowadziłyśmy się. Diana po świętach zacznie szkołę tutaj w Londynie. Mieszkamy u chłopaków, a Harry w sumie, tak jakby mieszka z nami. Dzieli nas jedynie kilka metrów. Chłopak świetnie dogadują się z Dan. Po świętach zaczyna się też trasa. Jak na razie to formalnie i uroczyście nie jestem z Niallem. Staramy się odbudować, to co kiedyś nas łączyło. W sumie nie jest to trudne, bo ja kocham jego, a on kocha mnie. Najważniejsze to to, że Diana wreszcie może powiedzieć, że ma normalną rodzinę. Musiało jej być ciężko, kiedy inne dzieci w szkole opowiadały o swoich tatusiach, a ona nie mogła się wypowiedzieć i zawsze stając po mojej stronie, mówiła że nie zna taty. Znała go, każdy znał jej tatę, ale zawsze była po mojej stronie. Dobrze wiedziała, ze boję się tego wszystkiego. Teraz wiem, że tak na prawdę nie miałam czego się bać. Teraz siedzę w salonie razem z Niallem i oboje się nudzimy. Diana wyszła z Harrym. Nie wiem dlaczego, nie wiem poco, ale nie wnikam. W końcu kto by nie chciał takiego wujka?!
- Natalie, nie zastanawiałaś się nad kupnem naszego własnego domu?- Nialler przestał na chwilę skakać po kanałach i wbił wzrok w moją osobę.
- Co?
- No, bo tutaj to w sumie mieszkają wszyscy. Nie myślałaś, żeby kupić jakiś dom, gdzieś niedaleko taki mój, Twój... Mieszkalibyśmy sobie w trójkę razem z Dianą...
- Przecież przeprowadzka nic nie da. Chłopaki tak czy siak będą przesiadywać u nas całymi dniami. Na jedno wyjdzie...
- Co racja, to racja...
- A tutaj jest Ci źle?- Oderwałam wzrok od telewizora i czekałam aż Niall mi odpowie.
- Z Tobą to mogę nawet na Syberii w samych kąpielówkach mieszkać!- Mocno mnie przytulił. Kocham ich wszystkich.
- Mamo! Byliśmy na łyżwach! Ty uwierzysz, że Harry nie umie jeździć!- Diana wpadła do salonu nie zdejmując butów, czy kurtki. Wszędzie był śnieg.
- Ładnie to się ze mnie tak śmiać?
- A czego od niego oczekiwałaś?- Zaśmiałam się.
- Pff! Ty też nie umiesz!- Hazz zabrał trochę śniegu z kurtki Dan i rzucił nim we mnie.
- Wszystko będzie mokre!
- Zasłużyłaś!
- Mamo! Wyobraź sobie, że za tydzień są święta!- Diana zaczęła się rozbierać. Wszyscy usiedliśmy na kanapie. Zupełnie zapomniałam, że to przecież już ten czas. Pierwsze święta spędzone razem.- Co jutro robimy?
- Nie wiem, najlepiej nic.- Mruknęłam i wyrwałam Niallowi pilota od telewizora.
- Ale ja nie chcę się cały dzień nudzić! Tato...- Jak ja nie lubię, jak ona mi tak stępa i na wszystko narzeka! Horan szybko obrócił wzrok na Dianę. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale szybko się zorientowałam. Odkąd spotkałyśmy chłopaków Dan ani razu nie powiedziała do Nialla 'tato'. Blondyn przyglądał się dziewczynie, a ta zrobiła się czerwona. Z ledwością powstrzymywałam śmiech. Musiałam być czerwona!- Przepraszam, ja...
- Za co ty mnie przepraszasz?- Niall sam zaczął się śmiać i rozłożył ręce.- Chodź tu!- Diana wpakowała się między mnie a Niallera. Przytuliłam ją, tak samo jak Horan.
- Jak Wy słodko wyglądacie! Aww! Taki cukier!- Harry zaczął biegać po pokoju i machać rękami, jakby były to skrzydełka. Jak oni mają ponad 30 lat, to ja jestem Królowa Elżbieta! Hazz wydawał dźwięki małej, słodkiej dziewczynki, aż zatrzymał się w miejscu.- Ej! A mnie kto przytuli?!- Dan wstała i podeszła do loczka. Wskoczyła mu na barana, śmiejąc się przy tym.- Porwę ją, ok?
- Bierz, jeden świr z głowy! Zostało jeszcze pięciu!- Krzyknęłam i rzuciłam w nich poduszką. Harry zaczął z nią biegać po całym domu, a ja próbowałam wycelować poduszką. Sama dostałem w głowę od Nialla. Po całym pokoju walało się pierze. Usłyszeliśmy trzask drzwi. Ja zastygłam w bezruchu, mierząc w Nialla, a on leżał bezbronny na kanapie. Hazz przestał biegać i zatrzymał się w miejscu, na środku salonu. Zza rogu wyszedł Zayn razem z Pezz, a za nimi jeszcze Louis i El. Zrobili naprawdę śmieszną minę! Jakby zobaczyli nie wiadomo co!
- Niall, jak tak dalej pójdzie, to uznają was za patologię.- Eleanor jak gdyby nigdy nic przeszła do kuchni.
- Nie jesteśmy patologią!- Horan rzucił w nią poduszką.
- Wcale!- Pezz ją odrzuciła.
- Masz tu wesoło, co Dan?- Zayn ją przytulił.
- Pff, żeby jeszcze! Nudy jak nic!- Nagle Niall zerwał się z miejsca, jakby coś go poparzyło.
- Louis! Louis!- Lou był w kuchni razem z El. Nie wiem o co mu mogło chodzić, ale no dobra.- A Diana nazwała mnie tatą!- Usłyszeliśmy jego krzyk.- Zayn! A Dan...
- Słyszałem!- Wszyscy się z niego śmiali. Pomińmy fakt, że Harry nadal trzymał Dianę na brana. A jak to serio jakaś patola?


*25 grudnia*

Obudził mnie Niall, który wiercił się po całym łóżku i przez przypadek uderzył mnie w czoło.
- Horan...- Mruknęłam i obróciłam się do niego plecami.
- Przepraszam...- Pochylił się nade mną, żeby zobaczyć moją twarz. Otworzyłam jedno oko. Blondyn pocałował mnie w ramię i przyciągnął bliżej siebie.
- Dlaczego nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć, proste.
- Bo?- Odwróciłam się w jego stronę.
- Bo się denerwuję?
- Dlaczego?
- Musisz zadawać tyle pytań?
- Musiałeś mnie walnąć w czoło?
- Wygrałaś...- Mruknął, a ja zwycięsko się uśmiechnęłam.- Pierwsze święta razem i z Dianą i ja nie wiem jak to będzie i się denerwuję i...
- Mówisz bez sensu...
- Nie ważne! Śpij...- Uciął krótko, wywróciłam oczami i ułożyłam się wygodnie. Nie wiem czym on się tak martwi, ale ok. Niech mu będzie. Leżałam jeszcze może z 15 minut, aż uznałam, ze trzeba wstawać. Przygotowywania do Wigilii czas zacząć. Zwlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Zaczęłam w niej grzebać, szukając czegoś ciepłego i wygodnego. Po świętach Niall zaczyna trasę i pewnie w ogóle nie będzie go w dumo, z resztą jak całej reszty. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. <KLIK> Ogarnęłam się i zeszłam na dół. Diana siedziała wywalona na kanapie z miską płatków w ręce. <KLIK>
- Je się przy stole...- Nie jestem taką typową mamą, która zawsze zwraca uwagę swojemu dziecku i w ogóle takie tam. Ja po prostu lubię denerwować Dan.
- Sama tak jesz.- Burknęła w moja stronę.
- Pomożesz mi wszystko przyszykować, co?
- Jasne, a na pewno masz wszystkie produkty, bo nie chcemy, żeby było tak jak w ostatnim roku.
- Będziesz mi to wypominać?!
- Będę!- Rok temu zapomniałam kupić indyka i jak na złość byłam tak zakręcona, że nawet się nie zorientowałam. Musiałyśmy z Dianą biegać po wszystkich sklepach, żeby znaleźć chociażby najmniejszy kawałek mięsa.

Krótkie przerwanie nawiązujące do tego, dlaczego Nat i Dan szukały indyka i do daty, w której dzieje się akcja. W Anglii wigilia nie jest obchodzona tak jak u nas. Święta zaczynają się u nich 25 grudnia, kiedy podaje się uroczysty obiad. Danie główne je się najczęściej o dwunastej, albo krótko po niej. Naszego karpia, zastępuje nadziewany indyk :) Tradycyjnym daniem jest również Pudding polewany brandy albo budyniem. O 15 Anglicy słuchają przemowy Królowej, a później spędzają czas w gronie rodziny. To tak nawiązanie do tradycji i taki krótki przerywnik, Możliwe, że zdobyliście nową wiedzę :) Ale teraz zapraszam Was do dalszego czytania :)

Wywróciłam oczami i poszłam do kuchni sprawdzić czy mamy wszystko. Dokładnie przeglądnęłam każdą z półek i stwierdziłam, że nie mamy czym nadziać indyka! Jak ja mogłam o tym zapomnieć? Odwróciłam się, żeby pobiec po Dinę i ruszyć do sklepu, ale wpadłam na kogoś w progu.
- Czego nie masz?- Dan zaśmiała się pod nosem.
- Nie mamy czym nadziać indyka!- Diana wyciągnęła zza pleców rękę w której trzymała siatkę z różnymi warzywami i owocami. Znalazła się też paczka bakalii.- Kocham cię, wiesz?
- Nie mnie, tylko tatę. To on się wczoraj zorientował i pojechał ze mną do sklepu, a że po drodze opowiedziałam mu każdą historię związaną z naszymi świętami, to stwierdził, że chce wiedzieć jak zareagujesz.
- Ja Was kiedyś zatłukę!- Uderzyłam ją lekko ścierką, którą miałam pod ręką.- Idź go obudź i macie się wziąć za sprzątanie!- Wygoniłam ją z kuchni, a ta poszła po schodach na górę. Zaczęłam powoli przygotowywać wszystko, co było mi potrzebne. Czas mnie trochę gonił, ale wyrobiłam się przed dwunastą. Będę miała jeszcze czas, żeby się przebrać i pomalować. Niall i Diana już dawno skończyli pucować dom na błysk. Weszłam do łazienki razem z przygotowaną sukienką. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, wysuszyłam włosy i podkręciłam ich końcówki. Zrobiłam makijaż i wyrobiłam się akurat na styk. <KLIK> Zeszłam szybko na dół, żeby Niall i Dan nie musieli na mnie czekać. Układali akurat potrawy na stole. Nialler miał na sobie białą koszulę, a Diana to mnie zaskoczyła! Pierwszy raz w życiu widzę ją tak elegancko ubraną! <KLIK>

Zjedliśmy obiad i zdążyliśmy posprzątać. Teraz jak zawsze będziemy leżeli wywaleni na kanapie i będziemy odpoczywać po jedzeniu. Ja nauczyłam tak Dianę, a mnie nauczył tego Niall, czyli mamy to rodzinne.
- Kocham święta! Człowiek je ile może i nikt mu tego nie zabroni!- Nialler rozłożył się plackiem na miejscu obok mnie. Nie mam nawet siły pójść się przebrać! Słońce już zaszło, a my nadal siedzieliśmy nieruchomi na kanapie. Za oknem widziałam padający śnieg, który oświetlały latarnie. Usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają, a po chwili po całym domu rozniosły się głosy chłopaków i dziewczyn. Było nawet słychać Megan, która ostatnio nie miała czasu do nas wpaść. Zapracowany człowiek...
- Co tak leżycie! Prezenty przyszły!- Louis wpakował się do salonu, ciągnąc za sobą sporych rozmiarów worek. Co oni tam powkładali?!- Wstawać, no! W tym roku ja jestem mikołajem!- Usiadł na fotelu i ściągnął czapkę, która jako jedyna mu została. Kurtki i butów pozbył się przy wejściu do domu.
- Cześć Wam.- Uśmiechnęłam się i usiadłam jak człowiek.
- Ciekawe kto był grzeczny, hm?- Zayn wpakował się na drugi fotel. Na jego kolanach usiadła Pezz. El, Liam, Danielle i Megan też się jakoś pomieścili. O dziwno nie było Harry'ego. Louis zaczął grzebać w worku i powoli wyciągał różne pudełeczka i segregował je na stole.
- No to tak!- Krzyknął, kiedy cały worek był pusty.- Zaczniemy od prezentów dla Nialla.- Lou rozdał wszystkie pudełka. Każdy dostał po kilka prezentów od różnych osób, każdy oprócz Dan. Widziałam, że siedzi smutna i jakaś taka przygnębiona. Nie zależało jej na prezentach, ale chyba bardziej na tym, że nikt o niej nie pamiętał.- No a najlepsze zostawiliśmy na koniec!- Louis przesiadł się z fotela na miejsce obok Diany. Z worka wyciągnął jeszcze jedno pudełko, a dałabym sobie rękę uciąć, ze worek był pusty!- To dla Ciebie.- Mina Dan od razu się zmieniła.
- Teraz ma otworzyć?
- No a kiedy?!- Krzyknęła Meg. Diana powoli zaczęła rozpakowywać pudełko, a ze środka wyciągnęła śliczny zestaw biżuterii. Teraz to ja jej żyć nie dam, jak mi go nie pożyczy!
- Jezu! Jakie to jest śliczne!- Rzuciła się na Lou. Następne pudełko podała jej Meg. Była to sukienka. Reakcja Dan była podobna. Jak tak dalej pójdzie to ona nas tu udusi! Zaraz po prezencie od Zayna i Perrie, którym okazały się być dwa karnety do SPA dla mnie i Dan (Zakładam, ze pomysł Pezz) Nadszedł czas na prezent ode mnie i Nialla.
- To jak Diana?- Nialler wniósł duże pudełko do salonu.- Otwierasz?- Sama nie wiedziałam co tam jest. Niall stwierdził, ze mam się nie martwić i on załatwi sprawę prezentu. Dan podeszła do pudła i powoli zaczęła zdzierać z niego papier. Jej mina była bezcenna, kiedy zobaczyła gitarę.
- Serio?! I będziesz mnie uczył?!- Kocham święta! Wtedy każdy jest dzieckiem, a Diana dokładnie tak sie zachowywała.
- No tak, jakbym nie miał takiego zamiaru, to nie kupiłbym Ci z mamą gitary, tak?
- Jak ja Was kocham!- Już miała się na mnie rzucić, ale uratował mnie Liam.
- To teraz moja kolej!- Wstał z fotela i zaczął kierować się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Zobaczycie.- Siedzieliśmy w ciszy, czekając na powrót Liama. Chciałam wyciągnąć coś od Danielle, ale ona była nie ugięta! W sumie długo nie musieliśmy czekać. Li wrócił z żółwiem w rękach. Skorupa żółwika była przewiązana śliczną wstążką, której Diana od razu się pozbyła.
- I to dla mnie?- Postawiła zwierzątko na podłodze.
- Liam! Mogłeś to z nami uzgodnić! I gdzie my będziemy trzymać żółwia?!- Szybko wstałam i podeszłam do całej reszty.
- Nie mów, ze macie za mało miejsca, bo Ci nigdy nie uwierzę, a z resztą.- Podniósł gadzinę.- Popatrz jaki on jest słodki!- Zmierzyłam chłopaka wzrokiem od góry do dołu.
- Argument nie do pobicia. Jest taki kochany!- Zmarszczyłam nos.
- Widzisz! Widzisz!
- A jak się nazywa?- Diana zabrała go z rąk Liama i odłożyła na podłogę.
- Sama go nazwij. To jest żółw stepowy i może sobie chodzić po domu, ale swoje miejsce też musi mieć i resztę rzeczy potrzebnych do jego opieki mam w samochodzie. Wytłumaczę Ci wszystko później, ok?
- Jasne, a to będzie Fast!
- Serio? Nazwiesz żółwia Fast?- Zaczęłam się śmiać.
- A może on ma kompleksy!- Mina wszystkich tutaj zgromadzonych była bezcenna! Zaczęliśmy się zwijać ze śmiechu!
- Jestem!- Usłyszeliśmy krzyk Harry'ego i trzask drzwi.- Przepraszam, ale miałem mały problem z prezentem świątecznym! Zjadł mi buta!- Hazz nadal krzyczał z przedpokoju.
- Jak to... zjadł?- Niall miał tak samo zdziwioną minę jak ja. Do salonu wszedł Harry, a na rękach trzymał małego pieska, który gryzł mu palec.
- No bo Diana zawsze mówiła, ze chciała pieska, a ty zawsze mówiłaś, ze się zastanowisz i nigdy jakoś się nie zastanowiłaś i pomyślałem, ze postawię Cię przed faktem dokonanym to nie będziesz zła... A co tu robi żółw?
- Nazywa się Fast!- Krzyknęła Diana, a Harry wybuchł śmiechem.
- Fast? Naprawdę?
- Nie odzywaj się, Harry! To jest Fast i tyle!- Jakby wzrok Diany zabijał, to Hazz byłby już martwy.
- No dobra... A wracając to ten mały psiak zjadł mi buta! I miałem małe opóźnienie. Nie jesteś zła, co Nat?- Miałam ochotę ich pozabijać! Takie rzeczy się powinno ze mną ustalić, a teraz mam w domu i żółwia i psa! Dan już bawiła się z małym szczeniakiem.
- Oddasz go, Harry! Powinieneś to ze mną ustalić, prawda...- Przerwałam, żeby spojrzeć na Horana, ale ten bawił się z Dianą i psiakiem.
- Popatrz jaki jest kochany! Ja go w życiu nie oddam! Jak wyrzucisz psa, to zabieram się z nim!
- A ja z tatą!
- Czyli nie mam wyboru?- Skrzyżowałam ręce na piersi. To ja tu jestem matką!
- No ale popatrz!- Niall Przystawił mi mordkę psiaka do twarzy, a ten mnie polizał po nosie.
- Dlaczego ja tak bardzo kocham zwierzęta?! Jaki on jest kochany!
- No widzisz! Jak go nazwiesz, Dan?- Harry zabrał go blondynowi i dał Dianie na ręce. Dziewczyna na chwile się zamyśliła i usiadła na podłodze. Trzymała małego na kolanach, a obok niej chodził Fast.
- Nazwę go...- Spojrzała na mnie i na Hazzę.- Hatalie...- Zdziwiła mnie i to bardzo.
- Dlaczego akurat Hatalie? Nie może się nazywać Larry?
- To jest mój pies i nazwę go jak chcę, tak? Podoba Ci się Hatalie, prawda?- Pogłaskała pieska i wstała. szczeniak od razu zainteresował się żółwikiem.
- Mi się tam podoba! A teraz reszta prezentów!- Harry zaczął rozdawać upominki. Ja będę miała teraz w domu prawdziwy zwierzyniec! El miała rację! Patologia! Żółw, który nazywa się Fast i jeszcze pies- Hatalie! Kocham ich wszystkich, co do jednego!
- No dobra, to już wszystko!- Harry usiadł na kanapie.
- Nie zupełnie. Mam coś dla Ciebie, Nat.- Nialler zaczął grzebać po kieszeniach, aż wyciągnął małe pudełeczku. Uklęknął przede mną i otworzył je.- Wyjdziesz za mnie?

---------------------------------------------------------------

Tego to się nie spodziewaliście! Tyle się dzieje w tym rozdziale, ale to w ramach tego, że nie dodałam w sobotę. Naprawdę bardzo Was przepraszam, ale w szkole był piknik rodzinny i musieliśmy przygotować wszystko, a ja robiłam gulasz w hurtowych ilościach i wazy na niego musiałam znaleźć i placki usmażyć i jeszcze szkołą i nie miałam zupełnie czasu, ale jeżeli Was pocieszę to jeszcze ten tydzień i mam praktycznie wakacje! 16, 17 czerwca jedziemy na wycieczkę, 18 jest normalny dzień, ale z racji, że 19 i 20 to dni wolne, to chyba najprawdopodobniej nie pójdę do szkoły. Konferencja i ostateczne wystawienie ocen jest 23, więc później już nie trzeba chodzić do szkoły to XD WITAJCIE WAKACJE! Chałupy welcome to! Bahama mama luz! Afryka dzika, dawno odkryta! Bahama mama luz! A wracając, to jeszcze raz bardzo przepraszam i teraz zorientowałam się, że z końcem dzielą nas jeszcze tylko 2 rozdziały :( Będzie nowe opowiadanko, do którego w dniu wstawienia 50 rozdziału, pojawi się prolog. Nie można tego chyba nawet nazwać prologiem, ale ok... Jeżeli chodzi o ten rozdział to mam jedno pytanie. Jak myślicie, Natalie się zgodzi? Czy może odrzuci oświadczyny?
A TAK W OGÓLE, TO JAKI CHALLENGE MACIE DLA MNIE? WYMYŚLICIE COŚ, ŻEBYM MOGŁA WYKORZYSTAĆ MATERIAŁ, CZY OCZYWIŚCIE SAMA MAM MYŚLEĆ?

piątek, 6 czerwca 2014

~ Info

Sobotni rozdział niestety się nie pojwi, przepraszam :( Nie mam po prostu czasu, nawet to info pisze na szybko. Mam na głowie piknik rodzinny i w ogóle, to wytłumaczę Wam wszystko w środ€. Do następnego i przepraszam.

A tak w ogóle...
Macie może jakiś challenge, który mogłabym nagrać na zakończenie bloga?
Proszę o propozycje w komie, bo myślałam, że wyślecie więcej filmików i trzeba jakoś czas zapełnić XD

środa, 4 czerwca 2014

46. You're my happiness.

Dedykacja dla Asi! <3
Będziesz psychologiem!

- Ile ty masz lat?- Zaczął Liam.
- 16...- Odpowiedziała Dan, nadal się do mnie przytulając. Widziałam te miny chłopaków.
- To dlatego wyjechałaś?- Harry podszedł bliżej mnie.- Byłaś w ciąży?- Chwycił delikatnie moją twarz.- Przecież wiesz, że bym Cię nie zostawił. Mogłaś powiedzieć, Nat... Dalibyśmy sobie radę.- I co ja mu teraz powiem?! Nie chcę go okłamywać i chyba najlepiej będzie jak walnę prosto z mostu. Wiem, że przeżyją szok, ale co ja mogę innego zrobić? Muszą się dowiedzieć prawdy. Teraz całkiem się poryczałam. Po minie Harry'ego wnioskowałam, że nie wie dlaczego tak reaguję. Odsunęłam się od niego i stanęłam obok Diany.- Co jest?- W głosie Hazzy słyszałam troskę. Spojrzałam na Nialla, na jego twarzy malował się pewien rodzaj smutku. Może nadal mnie kocha, może nadal mnie chce... Może nam się uda?
- W tym jest problem, Harry...- Wzięłam głęboki wdech.- Nie jesteś ojcem Diany...- Kompletnie się rozpłakałam. Styles wręcz przeciwnie. Strasznie się zdenerwował, ale starał się powstrzymać. Nerwowo zaciskał pięści.
- To w takim razie, kto?- Zapytał Louis, a ja spojrzałam na Dan. Wiedziała, że nie dam rady tego z siebie wydusić.
- Niall...- Odpowiedziałam, zanim zrobiła to za mnie. Zapadła cisza, okropna, przytłaczająca cisza, którą przerwał Harry.
- Pieprzyłeś moją dziewczynę?! Zdradziłaś mnie z nim?!
- Spałeś z Nat?- Zapytał Liam, kompletnie ignorując rozwścieczonego Stylesa. Loczek w jednej chwili rzucił się na blondyna i zaczął go okładać pięściami. Zayn razem z Liamem go odciągnęli, a Horan podniósł się z ziemi, wycierając krew, która spływała z jego brwi.
- Jesteś skończonym chujem! Miałem Cię za przyjaciela!
- Harry, uspokój się...- Podeszłam bliżej niego.
- Jesteście siebie warci!
- Nie byłeś wtedy z Natalie... Zdradziłeś ją, skrzywdziłeś, więc czego się spodziewałeś?! Że będzie siedziała i czekała, aż łaskawie jej wszystko wyjaśnisz?! Sam jesteś sobie winien!- Już zaczęli się kłócić. Tego chciałam uniknąć. Nie wyobrażałam sobie rozpadu One Direction, a gdybym nie wróciła, żyliby sobie bez problemów i mogliby jeszcze występować z kilkanaście dobrych lat! A ja wróciłam i wszystko spieprzyłam! Ich przyjaźń, zespół, wszystko!
- Mówiłam Ci, Diana! Tutaj nic nie będzie dobrze! Mogłam tu nie przyjeżdżać!- Wybuchłam. Nie czułam się z tym dobrze, bo ona chciała dla mnie jak najlepiej. Po prostu emocje mi puściły i musiałam się na kimś wyżyć.- Przepraszam...- Mruknęłam w jej stronę i odwróciłam się na pięcie, żeby odejść. Powstrzymał mnie mocny uścisk na nadgarstku. Odwróciłam się i napotkałam z wzrokiem Nialla. Pokręciłam lekko głową. Wyrwałam się i skierowałam w stronę hotelu.


*Oczami Nialla*

Od spotkania Nat w NY wszyscy byli przekonani, że to Harry jest ojcem. Ja nie dopuszczałem do siebie myśli, że Diana to może być moja córka. Ale stało się... Nadal kocham Natalie... Nawet jeżeli ma to znaczyć koniec kariery, to muszę coś zrobić, żeby znowu nie uciekła, żeby nas nie zostawiła. Nat wyszła, a ja zostałem z Dan i resztą chłopaków. Przeczesałem włosy palcami, starając się wymyślić jakieś racjonalne rozwiązanie obecnej sytuacji. Harry zdążył już wrócić do środka i znając życie będzie pił do upadłego. Spojrzałem powoli na dziewczynę, która stała przede mną, tak jakby na coś czekała. Podeszła bliżej mnie i mocno przytuliła. Nie za bardzo wiedziałem co mam teraz zrobić, więc chwile stałem w bezruchu, ale ostatecznie również objąłem jej drobne ciało.
- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam...- Chłopaki przyglądali się tej sytuacji.
- Ja rozumiem, że córka i tatuś, ale co z Natalie?- Zaczął Liam i podszedł do nas. Puściłem Dianę, która stanęła obok mnie.- Najlepiej będzie, jak wrócisz do hotelu, czy gdzie tam mieszkacie...- Zwrócił się do blondynki.
- Jeżeli chodzi o mamę, to nie ma czym się przejmować. Już dawno chciała do Was wrócić, wszystko wyjaśnić, ale bała się, że ją odrzucicie, a co ważniejsze, że zniszczy waszą przyjaźń. Poszła, bo widziała kłótnię Nialla z Harrym, ale myślę, że będzie dobrze. Nie zostawi Was teraz.
- Skąd wiesz? To jest Natalie!- Krzyknął Louis i również do nas podszedł.
- On ma rację, to Nat...- Dodał Zayn.
- Mieszkam z nią! To jest moja mama!
- Wiecie co... To trochę za dużo emocji, każdy jest w szoku i myślę, że najlepiej będzie jak Ty wrócisz do Natalie, a wszyscy porozmawiamy jutro, na spokojnie.- Powiedziałem do Diany. Każdy z nas miał w swojej krwi alkohol, a on tylko wszystko pogarsza.- Chodź, odprowadzę Cię...- Objąłem Dan i wyszliśmy przed klub.
- Nie trzeba, sama trafię...
- Nie pozwolę, żebyś pałętała się sama po Londynie i to w środku nocy! Chodź...- Dziewczyna wywróciła oczami i zaczęła prowadzić. Szedłem zaraz obok niej, a panująca cisza, była trochę niezręczna, ale czego się spodziewać po teraźniejszej sytuacji. Te wszystkie uczucia do Nat wróciły, a fakt, że mam córkę trochę do mnie nie dociera. Muszę się postarać, żeby ich nie stracić. Ani Natalie, ani Dan, ani chłopaków. Jestem w lekkim szoku, ale powoli zdaję sobie sprawę z tej sytuacji.
- Wejdziesz?- Stanęliśmy przed wysokim budynkiem. Nie było to aż tak daleko od klubu.
- Myślę, że Nat chce odpocząć. Lepiej nie...- Uśmiechnąłem się lekko.- Dobranoc...
- Oj nie gadaj, Niall! Chodź!- Diana chwyciła mnie za nadgarstek i zaczęła ciągnąć w stronę windy.
- Nie, Dan... Co ja do Ciebie mówię? Lepiej nie, bo Natalie pewnie chce mieć trochę spokoju. No, Diana!- To nie był najlepszy z pomysłów. Sam nie wiem co miałbym powiedzieć Nat, nie wiem czego ona oczekuje. Dziewczyna wepchnęła mnie siłą do windy. Wiem, że jestem od niej silniejszy, ale co ja mogę teraz zrobić? Drzwi się zamknęły, a winda ruszyła.- Nie wyjdę stąd...
- Wyjdziesz...
- Diano Watson!- Już zachowuję się jak typowy ojciec.
- Horan...
- Co?
- Diano Horan...- Drzwi się otworzyły, a my wyszliśmy na korytarz. Dan zaczęła kierować w stronę jednych z drzwi.
- Masz moje nazwisko?
- No tak mam w papierach, to chyba tak. Ale świat nie bardzo wie, że istnieję, więc na jedno wychodzi... W szkole mają mnie za Watson, ale w papierach mam Horan...
- Serio?
- No, ile razy mam tłumaczyć?- Zaśmiała się i otworzyła kartą jedne z drzwi. Weszliśmy do środka. W mieszkaniu panował półmrok i cisza, z której wyrywał się cichy szloch Natalie.- Mamo?- Nie odpowiedziała. Zdjąłem buty, tak jak Diana i wszedłem w głąb mieszkania. Na podłodze siedziała Nat, a głowę miała odchyloną do tyłu i opartą o kanapę. Po jej policzkach spływały pojedyncze krople łez.
- Natalie?- Podszedłem bliżej, a ona na dźwięk mojego głosu szybko na mnie spojrzała.
- Co tu robisz?
- Przyprowadziłem Dianę i...- Odwróciłem się, żeby zobaczyć czy Dan nadal tam stoi, ale jej już nie było.- Zaciągnęła mnie tu...
- Nie musisz tu być, jak chcesz to idź, niczego od Ciebie nie oczekuję. Nie liczę, że będziesz chciał mieć kontakt z Dianą, ale jak tak, to nie będę Ci w niczym przeszkadzać.- Wydukała patrząc się pusto w jeden punkt. Usiadłem obok niej i objąłem ramieniem.
- Ale ja chcę mieć z Wami kontakt... Będzie dobrze, Nat...
- Nie, nie będzie!- Widziałem, że nie ma już nawet siły krzyczeć. Oczy same się jej zamykały, ale i tak łzy nie przestały kapać na podłogę.
- Chodź...- Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka.- Jutro porozmawiamy...- Wyszedłem. Miałem zamiar wrócić do siebie, ale ostatecznie postanowiłem zostać. Nie wiem dlaczego... Chyba bałem się, że w nocy Natalie może uciec razem z Dianą i nigdy więcej ich nie zobaczę. Słyszałem jak Nat krząta się jeszcze chwile po łazience i po kilkunastu minutach zapadła cisza. Było mi trochę głupio tak po prostu wywalić się na kanapę i zasnąć.
- Zostajesz?- W progu stała Diana.
- Nie, już się zbieram...- Skierowałem się w stronę drzwi, którymi dostałem się do środka. Nie ma to jak spanikować...
- Możesz zostać...- Zaśmiała się pod nosem.- Tu masz koc, a jakby chciało Ci się pić czy coś, to lodówka stoi otworem.
- Dzięki...- Również się do niej uśmiechnąłem. Teraz dokładnie widziałem podobieństwo między nią, a Natalie czy mną. Oczy miała po mnie, zupełnie tak jak uśmiech. Za to cała reszta to czysta Nat!
- A łazienka jest tam...- Pokazała mi jedne z drzwi i wróciła do siebie. Wziąłem prysznic, który teraz był mi bardzo potrzebny i wróciłem na kanapę. Przykryłem się kocem, który dostałem od Dan, ale i tak nie mogłem zasnąć. Martwiłem się o to wszystko. Nie mam pojęcia co mogę zrobić, a co najważniejsze, nie wiem czego oczekuje ode mnie Nat. Mógłbym do niej wrócić, nadal ją kocham, a tak właściwie, to nigdy nie przestałem. Mijały godziny, a ja nadal nie zmrużyłem oka. Dochodziła już 6... Prawie zasnąłem, ale drzwi od sypialni Natalie się otworzyły, a dziewczyna wyszła z pomieszczenia, kierując się w moją stronę.
- Niall?- Przetarła twarz dłońmi i podeszła bliżej.- Co ty tu robisz? Spałeś w ogóle? Mogłeś powiedzieć, że chcesz zostać, wcale nie musiałbyś spać na kanapie...
- Jest ok...- Uśmiechnąłem się lekko.- Ale mogę tu sobie jeszcze zostać? Nie spałem całą noc...
- Em... Jasne...- Przeczesała włosy palcami.- Tylko lepiej nie na kanapie, idź do mojej sypialni i się zdrzemnij...
- Dzięki...- Wstałem i podszedłem do niej, żeby ją przytulić.- Tęskniłem...
- Ja też, a teraz idź spać...- Ruszyłem w stronę sypialni, w które spała wcześniej Natalie. Wlazłem do łóżka i wbiłem twarz w poduszkę. Pachniała nią...

*Oczami Natalie*


Dochodziła już prawie 12, a Niall nadal spał. Trzeba pójść na jakiś obiad czy coś,ale nie wiem czy zostawienie tu Niallera samego i nie zabranie go ze sobą, jeżeli chodzi o jedzenia, to dobry pomysł.
- Jesteś głodna?- Zapytałam Dan, która siedziała obok mnie na kanapie i pisała z Megan.
- Trochę, a co?
- Idziemy zjeść coś na miasto?
- A tata?- Podniosła na mnie wzrok.
- Poczekamy, aż się obudzi...
- Ale pójdzie z nami?
- Jak będzie chciał...- Rozmowę przerwał nam Niall, który stanął w progu mojej sypialni. Przetarł twarz dłońmi i podszedł bliżej.
- Cześć Wam...- Wymamrotał. Słodki był taki zaspany. Nialler zawsze był słodki.
- Hej...- Odpowiedziałyśmy równocześnie z Dianą, na co on się zaśmiał. Wziął swoja ubrania i poszedł do łazienki. W sumie atmosfera nie była najgorsza, ale też nie najlepsza. Dan odłożyła laptopa, kiedy Niall do nas wrócił.
- Jesteś głodny?- Zrobiłam mu miejsce na kanapie, na które się wpakował.
- Zawsze, a co?
- Chcemy iść coś zjeść i jak chcesz to możesz iść z nami.- Dokończyła za mnie Diana.
- Jasne, jak jestem mile widziany...- Lubiłam sposób w jaki się uśmiechał. Był szczęśliwy, ale też trochę nie wiedział jak się zachować.- Uśmiechnij się!- Wbił palce w moje policzki, co wywołało u mnie napad śmiechu. Naprawdę jest duża szansa, że jeszcze będzie dobrze. Przynajmniej mam nadzieję...
- To chodźmy, tylko się przebiorę.- Wstałam powoli i poszłam do sypialni. Wygrzebałam jakieś ciuchy i szybko je ubrałam. Jak wyszłam z sypialni, to Dan i Niall na mnie czekali. Śmiali się i muszę powiedzieć, że razem wyglądali naprawdę uroczo. Mimowolnie się uśmiechnęłam i podeszłam do nich.
- Gotowa?- Nialler zlustrował mnie wzrokiem. Kiwnęłam twierdząco głową. Wyszliśmy z mieszkania i skierowaliśmy w stronę Nando's. Nie wiem jak mam z nim rozmawiać, czy w ogóle rozmawiać, ale za to chociaż go Diana zagaduje.

Zjedliśmy obiad i wyszliśmy z restauracji. Dan ciągle znajdowała nowe tematy do rozmowy, a ja nie pisnęłam słówkiem.
- Wszystko ok, Nat?- W końcu się do mnie odezwał.
- Tak...- Mruknęłam w odpowiedzi. Cały czas układałam w głowie wyjaśnienia dla chłopaków, bo będzie im trzeba to wszystko wytłumaczyć.
- Ni wydaje mi się... Jesteś za cicha, jak na Natalie.
- Nie jestem już rozkojarzoną nastolatką.- Na te słowa Dan wybuchła głośnym śmiechem. Popatrzyłam na nią jak na idiotkę, tak samo jak Niall.
- Wcale się tak nie zachowujesz, mamo! Wcale!- Nie mogła powstrzymać śmiechu.
- A jednak! Przecież Cię nie zjem!
- Co ja Ci mogę powiedzieć?!- Mimowolnie podniosłam głos.
- Czego ode mnie oczekujesz...
- Niczego...- Spuściłam wzrok.- Na nic nie liczę. Sama odeszłam i daję sobie radę.
- Chodźcie do chłopaków...
- Poco?- Zaczęłam lekko panikować. Nie wiem co im powiem!
- Porozmawiać...
- Chodź, mamo...- Diana pociągnęła mnie za nadgarstek. Nie miałam wyboru i po chwili stałam przed drzwiami do chłopaków. Weszliśmy do środka. Przez niektóre z okien widziałam niegdyś mój i Harry'ego dom.
- Co Hazz zrobił z naszym domem?- Nie chciałam o to zapytać, ale to samo się mi wyrwało.
- Możesz iść zobaczyć, nie sprzedał go i pewnie teraz tam siedzi. Dobrze będzie, jeżeli po niego zajdziesz.
- To nie jest dobry pomysł.- Skrzywiłam się lekko, a Horan się ze mnie zaśmiał.
- Idź...- Nie dadzą mi spokoju, a zresztą wolę wytłumaczyć się wszystkim na raz, niż każdemu z osobna. Poszłam tam... Stanęłam przed drzwiami i szczerze powiedziawszy nie wiedziałam czy mam pukać, czy po prostu wejść. Ostatecznie wybrałam drugą opcję. Harry musiał tu mieszkać, bo było tu niesamowicie czysto. Przeszłam do salonu, ale tam nikogo nie zastałam. Dokładnie pamiętałam dom sprzed mojego wyjazdu i było tutaj identycznie! Nic się nie zmieniło. Weszłam po schodach na górę, kierując się do sypialni. Powoli otworzyłam drzwi. Harry leżał na łóżku z ręką na oczach. Obok niego leżało nasze wspólne zdjęcie. Chyba nie usłyszał jak weszłam. Teraz tym bardziej nie wiedziałam co zrobić. Cofnęłam się, żeby wyjść i powiedzieć, ze śpi, ale zatrzymał mnie jego głos.
- Nie uciekaj...- Weszłam z powrotem do środka i usiadłam na łóżku. Co ja mu powiem?! Co ja mu kurwa powiem?!- Cieszę się, że w końcu wróciłaś, wiesz? Naczekałem się trochę.- Nadal nie zdjął ręki z oczu, ale za to widziałam jego uśmiech. Wiem tyle, że z oczu wyczytuje się najwięcej. Odchylił lekko rękę i popatrzył się na mnie jednym okiem.- Nic nie powiesz?
- Dlaczego tu jest tak samo?
- Bo tak chciałem...
- Mieszkasz tu, czy z chłopakami?
- Z chłopakami...
- To dlaczego tego nie sprzedałeś?
- Bo nie chciałem...- Na tym skończyła się nasza rozmowa. Zapadał niezręczna ciszy. Po kilku minutach Harry podniósł się i usiadł obok mnie, obejmując ramieniem. Nie czuję się z tym wszystkim dobrze. Zostawiłam go bez żadnych wyjaśnień... Hazz zaczął kołysać się na boki razem ze mną. <KLIK>

"Now you were standing there right in front of me
I hold on, it's getting harder to breath
All of a sudden these lights are blinding me
I never noticed how bright they would be 

I saw in the corner there is a photograph
No doubt in my mind it's a picture of you
It lies there alone on its bed of broken glass
This bed was never made for two

I'll keep my eyes wide open
I'll keep my arms wide open

Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone x2"

- Kochasz Nialla... Diana potrzebuje ojca, to po prostu widać. Nialler będzie dobrym tatą...- Harry posłał mi słaby uśmiech. Mocno wtuliłam się w jego tors.
- Przepraszam...
- Nie masz za co...
- Mam... Mogłam Ci od razu powiedzieć, mogłam nie wyjeżdżać, wszystko by się jakoś ułożyło...- Rozpłakałam się, bo co innego mogłam zrobić?
- Kocham Cię... Dan ma  najlepszą mamę na świecie...- Harry pocałował mnie w głowę i powoli wstał.
- Co robisz?
- Idę do chłopaków i ty chyba też powinnaś...- Czyli tłumaczenia czas zacząć. Mam nadzieję, że atmosfera się jakoś poprawi, a my się dogadamy. Hazz jest najcudowniejszym człowiekiem na ziemi. Nie sądziłam, że kiedykolwiek mi to wybaczy, ale teraz wiem, że będzie dobrze... Musi...

-------------------------------------------------------

Tum tururum! Powracam! Yeah! Może zanim zacznę to, o czym chcę Wam napisać w tej notce, to z góry mówię, że nie wiem czy wyrobię się z rozdziałem na sobotę. Miejcie nadzieję, że tak, a jak nie, to was o tym jakoś tam poinformuję :) Miałam rozdziały na przód, ale cóż... Ostatni dół sprawił, że się pokończyły!

Wracając do tego co chciałam napisać. W ostatniej notce mówiłam, że nie wiem co z moją dalszą "karierą" bo po prostu tego nie czuję. Odnosząc się do dedykacji, komentarz Asi przesądził o wszystkim. Zrozumiałam, że mam najwspanialszych czytelników na świecie i choć nie ma ich dużo, to wiem, że zawsze mnie będą wspierać. Kocham Was! Teraz już wiem, że  pisać nie przestanę, co więcej! Jeżeli wytrzymacie, to będziecie się ze mną męczyć jeszcze z dobre dwa latka ^^ A dlaczego? Woman With a Demons planuję pisać do grudnia, a następnym blogiem będzie I'm a Little Liar! Ten blog będzie trwał rok, oczywiście jeżeli mi się to uda, bo mam zamiar podzielić go na dwie połączone ze sobą części, trochę o innych wątkach, a z resztą... Za niedługo zobaczycie zwiastun. Tylko, że to jest dopiero półtora roku, bo następnym blogiem planowanym na kolejne pół roku jest Truth Is In The Eyes, czyli ze dwa latka się ze mną pomęczycie! (Jeżeli wytrzymacie!) Trochę odbiegłam od tematu, więc wracając. Asia napisała bardzo mądry komentarz, dając mi jeszcze link do coveru Story Of My Life. Czytając jej komentarz po prostu się popłakałam. Wasze komentarze zadecydowały o wszystkim.
"Ja sama uważam Cię za godną naśladowania osobę."
" Będziemy Cię wspierać zawsze i wszędzie."
" Ale przede wszystkim, jeżeli to teraz rzucisz, zawiedziesz kilka osób.
Owszem tylko kilka, ale one będą naprawdę smutne."
" Nie możesz przestać pisać, jeśli skończysz pisać blogi, to zawiedziesz nas i samą siebie."
" Ja w Ciebie wierzę! I w tego bloga też!"
Dziękuję Wam za to wszystko i teraz wiem, ze po prostu nie mogę Was zostawić, nie mogę skończyć pisać, bo "Zawiodę Was i samą siebie". Jesteście najcudowniejszym co mnie mogło w życiu spotkać! Może nie jestem idealna, a jak ktoś bierze mnie za wzór, to gratuluje wyboru! Teką mnie sobie wziąć za wzór, wyrośniesz na bardzo "mądrą" osobę. Mam nadzieję, ze wyrobię się z rozdziałem, ale jeżeli nie, to naprawdę Was przepraszam. Nie mam kurcze czasu! Zawsze coś i nie mam jak się zabrać za pisanie, a teraz jeszcze muszę montować vlogi i... Do następnego! Kocham Was! <3