45. Never give up...
Po koncercie nie widziałam już chłopaków. Podobno szukali mnie w NY, czyli musieli mnie rozpoznać... Na szczęście nie udało im się mnie znaleźć, a po tygodniu byłam już u siebie w Holmes Chapel. Od tego koncertu mineło już kilka miesięcy. Zaczął się rok szkolny. Diana siedzi teraz w szkole. Powinna za niedługo kończyć. Trochę męczy mnie ta codzienność. Czasem jadę na jakąś sesję, ale na ogół siedzę sama w domu. Ciągle patrze się na zegarek i odliczam godziny do powrotu Dan. Często zastanawiam się na tym, czy nie powinnam pojechać do Megan. Nie dawałam je znaku życia, a teraz pewnie o mnie nawet nie pamięta, ale za to ja pamiętam o niej. Meg już dawno wróciła do Londynu. Kilka tygodni po mojej ucieczce.
- Mamo!- Usłyszałam trzask drzwi. Diana wpadła do salonu i walnęła się na kanapę obok mnie.- Mamooo?
- Ile?
- Czemu od razu przypuszczasz, że chcę pieniądze?!- Udawała oburzoną.
- Skoro nie kasa, to w takim razie gdzie?
- Za bardzo mnie znasz!- Krzyknęła.- Londyn...
- Kiedy?
- Halloween...
- Poco?
- Impreza w największym klubie w Londynie. Będzie dużo znanych osób i...
- Będzie Niall...- Przerwałam jej.
- I Megan...
- I Harry...- Stwierdziłam patrząc się ślepo w jeden punkt.
- Mamo! Ty w końcu musisz z nimi porozmawiać! Nie możesz ciągle się ukrywać! Nie uważasz, że należą im się wyjaśnienia?- Należą, zawsze się należały, ale ja nie potrafiłabym stanąć przed nimi, twarzą w twarz i po prostu porozmawiać. To nie jest takie łatwe... Ale nie mogę też całe życie trzymać Dianę z dala od chłopaków. W końcu i tak pozna Nialla, a ja już nic nie będę mogła powiedzieć. Chyba wrócimy do stałego planu. Pojechać, przetrwać, wrócić...- Natalie Watson! Zachowujesz się jak dziecko, które nie potrafi rozwiązać swojego problemu!- Dan skrzyżowała ręce na piersi.
- Dlaczego zawsze ściągasz mnie tam, gdzie są oni? Nie możemy pojechać gdzie indziej?
- Kto tu jest dorosły?
- Ja...
- A wcale się nie zachowujesz!- Żeby dziecko było mądrzejsze od matki... Do czego to doszło?
- Zastanowię się...
- Jak nie chcesz, to nie jedź, ale powinnaś im to wszystko wytłumaczyć. Ja pojadę tam tak czy siak, z Tobą czy bez Ciebie. Chcę poznać tatę. Wiem, że mogą mi nie uwierzyć, ale i tak chcę spróbować...- Przez 17 lat prowadziłam normalne życie, a teraz wszystko po kolei musi się dziać?! To czego nie chcę musi mieć swoje miejsce?! To są jakieś żarty!
- Pojedziemy... Pojadę z Tobą...
- Kocham Cię!- Blondynka się do mnie przytuliła.- Wszystko będzie dobrze!
- Mam nadzieję...
Rano obudził mnie głośny trzask drzwi. Otworzyłam jedno oko i lekko się przeciągnęłam Co ona tam robi?
- Przepraszam! Przeciąg! Wrócę o 15!- Usłyszałam z dołu krzyk Diany, a zaraz potem drzwi ponownie trzasnęły. Ona się nigdy nie nauczy... Dzisiaj wyjeżdżamy do Londynu, a z tego co wiem, to Harry był w Holmes Chapel i również dzisiaj wraca. Z racji tego, że tu był, to nie wychodziłam zbytnio z domu. Bałam się... Wstałam powoli i zeszłam na dół. Otworzyłam lodówkę, która świeciła pustkami. Czyli bez wyjścia do sklepu się nie obejdzie! Nawet głupiej kawy nie mamy! Co Dan będzie jadła w szkole?! Wzięła cokolwiek?! Jak nie wzięła jedzenia, to najprawdopodobniej ma pieniądze, a z resztą z głodu nie umrze. Kilka godzin bez jedzenia. Wskoczyłam po schodach do sypialni, gdzie z szafy wygrzebałam jakieś ciuchy. <KLIK> Wzięłam jeszcze pieniądze i wyszłam z domu, zakluczając za sobą drzwi. Nie jechałam samochodem, bo stwierdziłam, że spacerek dobrze mi zrobi. Kierowałam się w stronę supermarketu, gdzie dotarłam już po 10 minutach. Wzięłam koszyk i powoli przechodziłam między wysokimi półkami. Kiedy miałam już wszystko, głownie rzeczy na drogę, bo nie będzie nas tydzień, znowu... Dan zobowiązała się do nadrobienia zaległości ze szkoły, a ja trzymam ją za słowo! Zostało mi kupić coś do domu. Stawiam na jakieś owoce i przede wszystkim kawę! Kawa, moje zbawienie! Wrzuciłam do koszyka owoce i warzywa, kierując się w stronę półki z kawami. Zaczęłam szukać swojej ulubionej. Jak na złoć zawsze ją gdzieś przełożą i nigdy nie mogę jej znaleźć! Tym razem pracownicy przeszli samych siebie. Nie ma to jak dać moją ulubioną kawę na najwyższą półkę, a ja taki malutki człowiek. Nie urosłam! I już nie urosnę! Stanęłam na palcach i wyciągnęłam po nią rękę. Akurat była ostatnia paczka! Tak Natalie, tak to jest jak się na zakupy nie chodzi! Już prawie ją miałam, kiedy ktoś zwinął mi ją sprzed nosa. Szybko się odwróciłam z zamiarem nakrzyczenia na ta osobę, że kawa jest moja i pierwsza tu byłam, a to, że nie sięgam , to nie jest moja wina, ale zobaczyłam jak Harry podaje mi ją do rąk.
- Proszę...- Uśmiechnął się lekko, a ja stałam jak wryta.
- Dziękuję...- Mruknęłam i szybko się odwróciłam. Chciałam odejść, ale Hazz złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
- Nie uciekaj, Nat...- Kurwa! Znowu! Do pierdolonego sklepu nie się zachciało pójść! Wyrwałam się i zostawiając zakupy wybiegłam na zewnątrz. Słyszałam jak Harry coś za mną krzyczy, ale byłam coraz dalej od niego. Wbiegłam z jakieś stado ludzi, którzy nie wiem co robili na ulicy, ale przecisnęłam się przez nich i wbiegłam w jakiś zaułek. Nadal słyszałam krzyk Hazzy. Siedziałam tam z 15 minut, schowana za koszem na śmieci. Gorzej być nie może! Wybrałam numer do Diany. To było pewne, że nie odbierze, ale spróbowałam jeszcze kilka razy. Dopiero po czwartym czy piątym usłyszałam jej głos.
- Halo? Mamo? Musiałam wyjść z sali, coś się stało?
- Tak...- Mruknęłam.- Harry mnie zobaczył i rozpoznał i siedzę teraz za koszem na śmieci i...
- Nie przyjdę i nie przyniosę Ci peruki. Musisz sobie sama poradzić, jesteś dorosła. Stawiaj czoła problemom...
- Nie pyskuj, tylko przynoś mi tą cholerną perukę!- Nie mówiłam za głośno, żeby mnie nikt nie usłyszał.
- Nie, mamo... Dasz sobie radę...
- Ale...- Rozłączyła się! Cholera jasna! Ale ma rację... Wstałam powoli i wystawiłam głowę, żeby zobaczyć czy poszedł. Wcześniej kręcił się tutaj i pytał ludzi o mnie. Nie było go... Szybko wyszłam i skierowałam się do domu, nie miałam daleko i na szczęście go nie spotkałam. Musiałam zrobić te zakupy, więc wygrzebałam starą perukę i przebrałam się. <KLIK> Założyłam soczewki i ponownie poszłam do sklepu. To były najszybsze zakupy mojego życia, a w drodze do domu uświadomiłam sobie, że i tak ich spotkam, a wtedy będę musiała się z wszystkiego wytłumaczyć, nawet tej akcji dzisiaj!
Obudził mnie nastawiony wcześniej budzik. Ubrałam się <KLIK> i poszłam zrobić śniadanie. Wyjeżdżam jak tylko się spakujemy, a impreza jest dopiero jutro wieczorem. Diana mówiła, że ze względu na to, że jest to Halloween, każdy będzie przebrany. Czyli mam większe szanse, że mnie nie rozpoznają! Zrobiłam naleśniki i razem z kakaem położyłam je na tacy. Weszłam powoli po schodach do pokoju Dan. Jeszcze spała... Za bardzo przypomina mi Nialla...
- Diana...- Podeszłam do biurka, na którym położyłam tacę.- Tu masz śniadanie, za godzinę bądź gotowa.- Poszłam do siebie i spakowałam resztę najpotrzebniejszych rzeczy. Oczywiście na wierzch walizki wrzuciłam zdjęcie mnie i chłopaków. Miałam do niego ogromny sentyment, po prostu było dla mnie bardzo ważne. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęła godzina, a Dan wołała mnie z dołu. A byłam pewna, że to ja będę czekać na nią. Zeszłam na dół z walizką. Wpakowałyśmy się do samochodu i ruszyłyśmy w drogę. Trochę do Londynu nam się przeciągnie, no ale cóż... W cztery godziny przy dobrych wiatrach się wyrobimy...
Siedziałyśmy w hotelu i szczerze powiedziawszy zarówno mi, jak i Dianie strasznie się nudziło. Tylko, że ja nie chciałam wychodzić, bo bałam się, że ich spotkam. Dan nie miała tego problemu.
- Mamo...
- Nie idę! Nie chcę!- Rozwaliłam się na kanapie obok córki.
- Ale ja nie o tym... W co mamy zamiar się przebrać?- No tak! Przecież my nie mamy żadnego stroju! I co teraz? Czyli będę musiała wyjść z domu! Świetnie!
- Wygrałaś...
- Wiedziałam! Idę się przebrać!- Dan wbiegła do łazienki. Ja zaczęłam grzebać w walizce, szukając czegoś odpowiedniego. To co miałam na sobie nie było najgorsze, ani też brudne. Nowe, czyściutkie rzeczy, więc ostatecznie się nie przebrałam. Poprawiłam makijaż i razem z Dianą wyszłyśmy na miasto. Świetnie znałam Londyn, w końcu kiedyś tu mieszkałam! Skierowałyśmy się w stronę mojej ulubionej galerii, która jak zawsze stała na swoim miejscu. Myślałam, że przez te 17 lat Londyn zmieni się w większym stopniu, ale cóż... Widocznie nie da się go bardziej rozbudować! Weszłyśmy do jakiegoś sklepu. Jest Halloween, więc nie będziemy miały problemu z kupieniem przebrania.
- Idę do toalety...- Mruknęła Dan, kiedy przeglądałam wieszaki.
- Będę tu czekać..- Wyciągnęłam jedną całkiem interesującą sukienkę. Nie ma co kombinować, jak będziemy sobie wiedźmami, to też będzie dobrze. Przeszłam kawałek dalej, oglądając inne sukienki, aż poczułam, że ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Wystraszyłam się, że to któryś z chłopaków, ale na szczęście po odwróceniu się zobaczyłam uśmiechniętą Megan.
- Natalie! Boże, ja Cię wieki nie widziałam! Dlaczego się nie odzywałaś?! Jezusie kochany, myślałam, ze wtedy na zawał zejdę! Chodź tu, parówo!- Rzuciła się na mnie. W ogóle się nie zmieniła przez te lata... Nadal jest taką szczęśliwą nastolatką. Kariera jej się ułożyła, a ja po kilku dniach urwałam nasz kontakt.- Dlaczego przestałaś dzwonić? Dlaczego uciekłaś?- Jej twarz przybrała poważny wyraz. No to tłumaczenia czas zacząć! Zaraz! Ona nie wie o Dianie! A moja córka zaraz tu wróci!
- Ciebie też miło widzieć.- Uśmiechnęłam się szeroko.- Nawet nie wiesz jak tęskniłam.
- No ale dla...
- Dzień dobry.- Przerwała jej w pół zdania Dan, która znalazła się obok mnie. Po jej minie widziałam, ze w ogóle nie przejmuje się tą sytuacją. Dobrze wiedziała kim jest Meg! A teraz znając moją kochaną córeczkę, zrobi mi na złość!- Nazywam się Diana...- Wyciągnęła do niej rękę, a Megan niepewnie ją uścisnęłam, wypowiadając przy tym swoje imię.- Wiem kim jesteś! Uwierz, że zawsze chciałam Cie poznać! Jak byłam mała to mama mi zawsze opowiadała,, co wyprawiałyście w szkole czy nawet w przedszkolu!
- Mama?
- Natalie...- Miałam ochotę zapaść się pod ziemię! Zniknąć z tego sklepu raz na zawsze!
- Dlaczego ty mi nie powiedziałaś?! Przecież to jest...- Zastanowiła się chwilę. Już widzę ten wykład, ze powinnam jej powiedzieć, bo jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. A ona zawsze chciała być chrzestną mojego dziecka i miała wobec niego takie plany. Reprymenda jak nic!- Przecież to jest świetne! Wiesz ile ja Ci mam do opowiedzenia! Pff, teraz jak mnie poznałaś, to już się nie uwolnisz od kochanej cioci Megan!- Rzuciła się na Dianę. Dobrze, że chociaż nie wypytuje o ojca. Nie wiem co bym jej wtedy powiedziała, pewnie coś głupiego, żeby się wytłumaczyć.
- Nie chcę się od Ciebie uwalniać! Mogę Ci mówić Meg, prawda?
- Jasne! Tylko obecnie lecą na sesję i nie mam czasu. Daj mi swój numer i jeszcze zadzwonię. Mieszkacie tu w Londynie, czy tylko przyjechałyście?- Trochę dziwiło mnie, że Megan nie trzyma żadnej urazy, tylko tak po prostu cieszy się tym co jest tu i teraz. Jest pełna entuzjazmu. Nie wypytuje się o przeszłość.- Ty też Natalie! Nie wiesz ile mam Ci do opowiedzenia!- Wyrwała mnie z zamyślenia i podała telefon. Zapisałam w nim swój obecny numer, a Meg się z nami pożegnała i odeszła, machając w naszą stronę.
- Jejuś! To była Megan! Mam najlepszą rodzinkę ever!- Krzyknęła do mnie Dan. Nadal byłam w lekkim szoku i nie bardzo kontaktowałam ze światem.
- Wiesz,, ze nie jesteś spokrewniona z Meg?
- No i co z tego? Jest jak ciocia! Nie cieszysz się, że ją widzisz?
- Cieszę...
- To co jest?
- Szok... Chodź! Szukamy tej sukienki!- Właśnie uświadomiłam sobie, że jeszcze może być jak dawniej, że może mi wybaczą... Przeszłyśmy po kilku sklepach i skompletowałyśmy zestawy.
- Mamo!- Usłyszałam trzask drzwi. Diana wpadła do salonu i walnęła się na kanapę obok mnie.- Mamooo?
- Ile?
- Czemu od razu przypuszczasz, że chcę pieniądze?!- Udawała oburzoną.
- Skoro nie kasa, to w takim razie gdzie?
- Za bardzo mnie znasz!- Krzyknęła.- Londyn...
- Kiedy?
- Halloween...
- Poco?
- Impreza w największym klubie w Londynie. Będzie dużo znanych osób i...
- Będzie Niall...- Przerwałam jej.
- I Megan...
- I Harry...- Stwierdziłam patrząc się ślepo w jeden punkt.
- Mamo! Ty w końcu musisz z nimi porozmawiać! Nie możesz ciągle się ukrywać! Nie uważasz, że należą im się wyjaśnienia?- Należą, zawsze się należały, ale ja nie potrafiłabym stanąć przed nimi, twarzą w twarz i po prostu porozmawiać. To nie jest takie łatwe... Ale nie mogę też całe życie trzymać Dianę z dala od chłopaków. W końcu i tak pozna Nialla, a ja już nic nie będę mogła powiedzieć. Chyba wrócimy do stałego planu. Pojechać, przetrwać, wrócić...- Natalie Watson! Zachowujesz się jak dziecko, które nie potrafi rozwiązać swojego problemu!- Dan skrzyżowała ręce na piersi.
- Dlaczego zawsze ściągasz mnie tam, gdzie są oni? Nie możemy pojechać gdzie indziej?
- Kto tu jest dorosły?
- Ja...
- A wcale się nie zachowujesz!- Żeby dziecko było mądrzejsze od matki... Do czego to doszło?
- Zastanowię się...
- Jak nie chcesz, to nie jedź, ale powinnaś im to wszystko wytłumaczyć. Ja pojadę tam tak czy siak, z Tobą czy bez Ciebie. Chcę poznać tatę. Wiem, że mogą mi nie uwierzyć, ale i tak chcę spróbować...- Przez 17 lat prowadziłam normalne życie, a teraz wszystko po kolei musi się dziać?! To czego nie chcę musi mieć swoje miejsce?! To są jakieś żarty!
- Pojedziemy... Pojadę z Tobą...
- Kocham Cię!- Blondynka się do mnie przytuliła.- Wszystko będzie dobrze!
- Mam nadzieję...
Rano obudził mnie głośny trzask drzwi. Otworzyłam jedno oko i lekko się przeciągnęłam Co ona tam robi?
- Przepraszam! Przeciąg! Wrócę o 15!- Usłyszałam z dołu krzyk Diany, a zaraz potem drzwi ponownie trzasnęły. Ona się nigdy nie nauczy... Dzisiaj wyjeżdżamy do Londynu, a z tego co wiem, to Harry był w Holmes Chapel i również dzisiaj wraca. Z racji tego, że tu był, to nie wychodziłam zbytnio z domu. Bałam się... Wstałam powoli i zeszłam na dół. Otworzyłam lodówkę, która świeciła pustkami. Czyli bez wyjścia do sklepu się nie obejdzie! Nawet głupiej kawy nie mamy! Co Dan będzie jadła w szkole?! Wzięła cokolwiek?! Jak nie wzięła jedzenia, to najprawdopodobniej ma pieniądze, a z resztą z głodu nie umrze. Kilka godzin bez jedzenia. Wskoczyłam po schodach do sypialni, gdzie z szafy wygrzebałam jakieś ciuchy. <KLIK> Wzięłam jeszcze pieniądze i wyszłam z domu, zakluczając za sobą drzwi. Nie jechałam samochodem, bo stwierdziłam, że spacerek dobrze mi zrobi. Kierowałam się w stronę supermarketu, gdzie dotarłam już po 10 minutach. Wzięłam koszyk i powoli przechodziłam między wysokimi półkami. Kiedy miałam już wszystko, głownie rzeczy na drogę, bo nie będzie nas tydzień, znowu... Dan zobowiązała się do nadrobienia zaległości ze szkoły, a ja trzymam ją za słowo! Zostało mi kupić coś do domu. Stawiam na jakieś owoce i przede wszystkim kawę! Kawa, moje zbawienie! Wrzuciłam do koszyka owoce i warzywa, kierując się w stronę półki z kawami. Zaczęłam szukać swojej ulubionej. Jak na złoć zawsze ją gdzieś przełożą i nigdy nie mogę jej znaleźć! Tym razem pracownicy przeszli samych siebie. Nie ma to jak dać moją ulubioną kawę na najwyższą półkę, a ja taki malutki człowiek. Nie urosłam! I już nie urosnę! Stanęłam na palcach i wyciągnęłam po nią rękę. Akurat była ostatnia paczka! Tak Natalie, tak to jest jak się na zakupy nie chodzi! Już prawie ją miałam, kiedy ktoś zwinął mi ją sprzed nosa. Szybko się odwróciłam z zamiarem nakrzyczenia na ta osobę, że kawa jest moja i pierwsza tu byłam, a to, że nie sięgam , to nie jest moja wina, ale zobaczyłam jak Harry podaje mi ją do rąk.
- Proszę...- Uśmiechnął się lekko, a ja stałam jak wryta.
- Dziękuję...- Mruknęłam i szybko się odwróciłam. Chciałam odejść, ale Hazz złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
- Nie uciekaj, Nat...- Kurwa! Znowu! Do pierdolonego sklepu nie się zachciało pójść! Wyrwałam się i zostawiając zakupy wybiegłam na zewnątrz. Słyszałam jak Harry coś za mną krzyczy, ale byłam coraz dalej od niego. Wbiegłam z jakieś stado ludzi, którzy nie wiem co robili na ulicy, ale przecisnęłam się przez nich i wbiegłam w jakiś zaułek. Nadal słyszałam krzyk Hazzy. Siedziałam tam z 15 minut, schowana za koszem na śmieci. Gorzej być nie może! Wybrałam numer do Diany. To było pewne, że nie odbierze, ale spróbowałam jeszcze kilka razy. Dopiero po czwartym czy piątym usłyszałam jej głos.
- Halo? Mamo? Musiałam wyjść z sali, coś się stało?
- Tak...- Mruknęłam.- Harry mnie zobaczył i rozpoznał i siedzę teraz za koszem na śmieci i...
- Nie przyjdę i nie przyniosę Ci peruki. Musisz sobie sama poradzić, jesteś dorosła. Stawiaj czoła problemom...
- Nie pyskuj, tylko przynoś mi tą cholerną perukę!- Nie mówiłam za głośno, żeby mnie nikt nie usłyszał.
- Nie, mamo... Dasz sobie radę...
- Ale...- Rozłączyła się! Cholera jasna! Ale ma rację... Wstałam powoli i wystawiłam głowę, żeby zobaczyć czy poszedł. Wcześniej kręcił się tutaj i pytał ludzi o mnie. Nie było go... Szybko wyszłam i skierowałam się do domu, nie miałam daleko i na szczęście go nie spotkałam. Musiałam zrobić te zakupy, więc wygrzebałam starą perukę i przebrałam się. <KLIK> Założyłam soczewki i ponownie poszłam do sklepu. To były najszybsze zakupy mojego życia, a w drodze do domu uświadomiłam sobie, że i tak ich spotkam, a wtedy będę musiała się z wszystkiego wytłumaczyć, nawet tej akcji dzisiaj!
Obudził mnie nastawiony wcześniej budzik. Ubrałam się <KLIK> i poszłam zrobić śniadanie. Wyjeżdżam jak tylko się spakujemy, a impreza jest dopiero jutro wieczorem. Diana mówiła, że ze względu na to, że jest to Halloween, każdy będzie przebrany. Czyli mam większe szanse, że mnie nie rozpoznają! Zrobiłam naleśniki i razem z kakaem położyłam je na tacy. Weszłam powoli po schodach do pokoju Dan. Jeszcze spała... Za bardzo przypomina mi Nialla...
- Diana...- Podeszłam do biurka, na którym położyłam tacę.- Tu masz śniadanie, za godzinę bądź gotowa.- Poszłam do siebie i spakowałam resztę najpotrzebniejszych rzeczy. Oczywiście na wierzch walizki wrzuciłam zdjęcie mnie i chłopaków. Miałam do niego ogromny sentyment, po prostu było dla mnie bardzo ważne. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęła godzina, a Dan wołała mnie z dołu. A byłam pewna, że to ja będę czekać na nią. Zeszłam na dół z walizką. Wpakowałyśmy się do samochodu i ruszyłyśmy w drogę. Trochę do Londynu nam się przeciągnie, no ale cóż... W cztery godziny przy dobrych wiatrach się wyrobimy...
Siedziałyśmy w hotelu i szczerze powiedziawszy zarówno mi, jak i Dianie strasznie się nudziło. Tylko, że ja nie chciałam wychodzić, bo bałam się, że ich spotkam. Dan nie miała tego problemu.
- Mamo...
- Nie idę! Nie chcę!- Rozwaliłam się na kanapie obok córki.
- Ale ja nie o tym... W co mamy zamiar się przebrać?- No tak! Przecież my nie mamy żadnego stroju! I co teraz? Czyli będę musiała wyjść z domu! Świetnie!
- Wygrałaś...
- Wiedziałam! Idę się przebrać!- Dan wbiegła do łazienki. Ja zaczęłam grzebać w walizce, szukając czegoś odpowiedniego. To co miałam na sobie nie było najgorsze, ani też brudne. Nowe, czyściutkie rzeczy, więc ostatecznie się nie przebrałam. Poprawiłam makijaż i razem z Dianą wyszłyśmy na miasto. Świetnie znałam Londyn, w końcu kiedyś tu mieszkałam! Skierowałyśmy się w stronę mojej ulubionej galerii, która jak zawsze stała na swoim miejscu. Myślałam, że przez te 17 lat Londyn zmieni się w większym stopniu, ale cóż... Widocznie nie da się go bardziej rozbudować! Weszłyśmy do jakiegoś sklepu. Jest Halloween, więc nie będziemy miały problemu z kupieniem przebrania.
- Idę do toalety...- Mruknęła Dan, kiedy przeglądałam wieszaki.
- Będę tu czekać..- Wyciągnęłam jedną całkiem interesującą sukienkę. Nie ma co kombinować, jak będziemy sobie wiedźmami, to też będzie dobrze. Przeszłam kawałek dalej, oglądając inne sukienki, aż poczułam, że ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Wystraszyłam się, że to któryś z chłopaków, ale na szczęście po odwróceniu się zobaczyłam uśmiechniętą Megan.
- Natalie! Boże, ja Cię wieki nie widziałam! Dlaczego się nie odzywałaś?! Jezusie kochany, myślałam, ze wtedy na zawał zejdę! Chodź tu, parówo!- Rzuciła się na mnie. W ogóle się nie zmieniła przez te lata... Nadal jest taką szczęśliwą nastolatką. Kariera jej się ułożyła, a ja po kilku dniach urwałam nasz kontakt.- Dlaczego przestałaś dzwonić? Dlaczego uciekłaś?- Jej twarz przybrała poważny wyraz. No to tłumaczenia czas zacząć! Zaraz! Ona nie wie o Dianie! A moja córka zaraz tu wróci!
- Ciebie też miło widzieć.- Uśmiechnęłam się szeroko.- Nawet nie wiesz jak tęskniłam.
- No ale dla...
- Dzień dobry.- Przerwała jej w pół zdania Dan, która znalazła się obok mnie. Po jej minie widziałam, ze w ogóle nie przejmuje się tą sytuacją. Dobrze wiedziała kim jest Meg! A teraz znając moją kochaną córeczkę, zrobi mi na złość!- Nazywam się Diana...- Wyciągnęła do niej rękę, a Megan niepewnie ją uścisnęłam, wypowiadając przy tym swoje imię.- Wiem kim jesteś! Uwierz, że zawsze chciałam Cie poznać! Jak byłam mała to mama mi zawsze opowiadała,, co wyprawiałyście w szkole czy nawet w przedszkolu!
- Mama?
- Natalie...- Miałam ochotę zapaść się pod ziemię! Zniknąć z tego sklepu raz na zawsze!
- Dlaczego ty mi nie powiedziałaś?! Przecież to jest...- Zastanowiła się chwilę. Już widzę ten wykład, ze powinnam jej powiedzieć, bo jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. A ona zawsze chciała być chrzestną mojego dziecka i miała wobec niego takie plany. Reprymenda jak nic!- Przecież to jest świetne! Wiesz ile ja Ci mam do opowiedzenia! Pff, teraz jak mnie poznałaś, to już się nie uwolnisz od kochanej cioci Megan!- Rzuciła się na Dianę. Dobrze, że chociaż nie wypytuje o ojca. Nie wiem co bym jej wtedy powiedziała, pewnie coś głupiego, żeby się wytłumaczyć.
- Nie chcę się od Ciebie uwalniać! Mogę Ci mówić Meg, prawda?
- Jasne! Tylko obecnie lecą na sesję i nie mam czasu. Daj mi swój numer i jeszcze zadzwonię. Mieszkacie tu w Londynie, czy tylko przyjechałyście?- Trochę dziwiło mnie, że Megan nie trzyma żadnej urazy, tylko tak po prostu cieszy się tym co jest tu i teraz. Jest pełna entuzjazmu. Nie wypytuje się o przeszłość.- Ty też Natalie! Nie wiesz ile mam Ci do opowiedzenia!- Wyrwała mnie z zamyślenia i podała telefon. Zapisałam w nim swój obecny numer, a Meg się z nami pożegnała i odeszła, machając w naszą stronę.
- Jejuś! To była Megan! Mam najlepszą rodzinkę ever!- Krzyknęła do mnie Dan. Nadal byłam w lekkim szoku i nie bardzo kontaktowałam ze światem.
- Wiesz,, ze nie jesteś spokrewniona z Meg?
- No i co z tego? Jest jak ciocia! Nie cieszysz się, że ją widzisz?
- Cieszę...
- To co jest?
- Szok... Chodź! Szukamy tej sukienki!- Właśnie uświadomiłam sobie, że jeszcze może być jak dawniej, że może mi wybaczą... Przeszłyśmy po kilku sklepach i skompletowałyśmy zestawy.
*Jutro- popołudnie*
Powoli zaczęłyśmy się zbierać. Ja robiłam swoje, a Diana swoje. Megan dzwoniła do Dan i gadały przez telefon z dobrą godzinę. Niestety Meg nie będzie na imprezie. Ja trochę się uspokoiłam i teraz podchodzę do tego spotkania trochę bardziej optymistycznie. Jak dałam rade urodzić Dianę, wychować ją i poradziłam sobie sama, to z wytłumaczeniem się też dam radę! Tyle, ze media znowu się mną zainteresowały. O tym jak wróciłam do modelingu również było głośno, ale nie aż tak jak teraz. Znowu robię wokół siebie sensację, ale najgorsze, że nie wiem jak świat odbierze wiadomość o tym, że przez 16 lat ukrywałam fakt, że mam córkę. Pomalowałam się, ubrałam <KLIK> i zrobiłam fryzurę. Nigdy nie lubiłam moich włosów, bo zawsze mi przeszkadzały, więc postanowiłam je spleść. <KLIK> Gotowa usiadłam na rogu łóżka czekając na Dan, która latała jak głupia po całym apartamencie. Ostatecznie stanęła przede mną w swoim stroju. <KLIK>
- Jestem gotowa!- Krzyknęła i szeroko się do mnie uśmiechnęła.
- Ile razy mówiłam, że przy mnie masz nie nosić tego kolczyka...- Poco ja się w ogóle na do zgodziłam? Choć w sumie nie przeszkadza mi to, aż tak bardzo. Zgodziłam się zdecydowanie za dużo, ale to chyba tylko dla tego, że wiem, że Diana jest odpowiedzialna i wie co robi. Póki co ma kolczyk w wardze, pępku, nosie i tatuaż. <KLIK> <KLIK> Ja w jej wieku zrobiłam sobie pierwszy tatuaż, a co do kolczyków, to nie nosi ich często, ale i tak poniekąd mi przeszkadzają. Mamy jeszcze jeden wspólny tatuaż, o którym wiemy chyba tylko my dwie. Jest to mała literka "N" na szyi.
- No, mamo! Tylko raz go przy tobie mam, nie panikuj! A poza tym, przyznaj się, że ty też masz!
- Będziesz mi to wypominać?!
- Tak!- Zrobiłam kolczyk w wardze, zaraz po ucieczce. Teraz tego żałuję, ona używa go jako broni przeciwko mnie! Wywróciłam oczami i powoli wstałam. Wyszłyśmy z mieszkania, a zaraz pod hotelem czekałam na nas taksówka, która zawiozła nas pod klub. Musze powiedzieć, ze było pełno osób! Ja dostałam wejściówki praktycznie bezproblemowo, bo w końcu jestem Natalie Watson, ta która zostawiła Harry'ego Stylesa, której szukał cały świat! Mają być sławni ludzie, a ja tylko zyskałam rozgłosu przez moją ucieczkę. Przeszłyśmy powoli przez tłum i dałyśmy ochroniarzowi wejściówki. Przyglądał się chwile Dianie, ale ostatecznie ją wpuścił. Muzyka docierała do naszych uszu już na zewnątrz, ale teraz była o wiele głośniejsza. Dan zniknęła mi po kilku sekundach, a ja samotnie usiadłam przy barze.
Minęły już dwie godziny. Wiedziałam, że chłopaki są w klubie, ale na szczęście na nich nie wpadłam. Wcześniejszy optymizm już zdążył mnie opuścić. Taki plus, że miałam Dianę na oku. Nie martwiłam się o nią, bo jest odpowiedzialna, ale jednak... W końcu po wypiciu kilku drinków mój pęcherz obudził się do życia. Poszłam do toalety. Przeciskałam się przez tłum ludzi, aż w końcu ktoś mnie popchną, co spowodowało, ze wpadłam na kogoś i ten ktoś oblał się drinkiem, a ja wylądowałam na ziemi. Chłopak pomógł mi wstać. Zobaczyłam, że jest nim Louis. Uśmiechnął się szeroko i pociągnął za sobą. Byłam za słaba i za bardzo zdezorientowana, żeby się opierać. Wyszliśmy gdzieś na tyły.
- Natalie!- Lou rzucił się na mnie i mocno przytulił.
- Tommo...- Byłam szczęśliwa, że w końcu mam szansę wszystko naprawić, czyli nadzieja wróciła!
- Uciekłaś nam w tym NY...- Odsunął się lekko ode mnie, a w tym momencie drzwi, którymi wcześniej wyszliśmy otworzyły się i obok nas znalazł się Zayn. Stanął jak wryty kiedy mnie zobaczył.
- Jezu! Skąd Ty ją tu wziąłeś?!- Miał minę, jakby zobaczył ducha, albo gorzej.- Chłopaki!- Już miał wbiegać do środka, kiedy złapałam go za nadgarstek. Spojrzał na mnie pytająco, a ja tylko pokręciłam przecząco głową.- Ale dlaczego?
- Nie chcę... Nie teraz... Już i tak dożo, że mam odwagę porozmawiać z wami...
- Odwagę?!- Krzyknął Louis.- Ty nawet nie wiesz jak my się cieszymy, że tutaj jesteś!
- Naprawdę?
- Jasne!- Zayn mocno mnie przytulił.- Tęskniliśmy...
- Chłopaki!- Drzwi ponownie się otworzyły, a na zewnątrz wyszedł Liam, Harry, Niall i Diana.- Ona mówi, że zna Natalie...
- Dan, co ty z nimi robisz?! Zostawiłam Cie na 10 minut! 10 minut!- Nie zwróciłam uwagi na chłopaków. Wiedziałam, że jest wśród nich zarówno Niall, jak i Harry. Teraz to chciałam stamtąd uciec! Niepewnie przyglądnęłam się twarzy każdego z nich. Byli zdezorientowani...
- Natalie!- Nialler podbiegł do mnie, podniósł i obrócił się kilka razy wokół własnej osi. Chciałam go pocałować, ale musiałam się powstrzymać, bo stał tam Hazz.
- Gdzie Ty mi uciekłaś w tym Holmes Chapel?- Loczek podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Ja...- Nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam za ramię Harry'ego na Dan, która szeroko się uśmiechała.- Ja też tęskniłam...- To nie było to co chciałabym im powiedzieć, ale lepsze to niż nic.
- Mówiłam, mamo! Wszystko będzie dobrze!- Diana rzuciła się na mnie. Widziałam zdezorientowane miny chłopaków.
- Ale masz lat?- Zapytał ją po chwili Liam.
- 16...- Odpowiedziała nie odrywając się ode mnie.- Będzie dobrze...- Szepnęła mi do ucha. O nie! Ona chce im teraz powiedzieć, że jest córką Nialla! Nie może tego zrobić!
---------------------------------------------------------------
Rozdziału nie sprawdzałam, bo mam go już po dziurki w nosie! Czytałam go już chyba z 5 razy i wychodzi mi uszami!!! Jestem strasznie zawiedziona Waszymi komentarzami, już się nie staracie. Mam wrażenie, że teraz to Wam wisi, bo wiecie, że tak czy siak rozdział pojawi się wtedy i wtedy. Nie! Tak nie będzie! Kiedyś po dwóch godzinach od opublikowania rozdziału w sobotę były cztery komentarze, PO DWÓCH GODZINACH! A teraz po całym dniu mam jeden czy dwa. Co się z Wami stało? Nie mam teraz w ogóle pomysłów, ani ochoty na pisanie, po prostu wolę poleżeć plackiem na podłodze niż poświęcić się czemuś co kocham. Zawsze myślałam, że sprawiam Wam radość tym blogiem i w ogóle tym, że mogę się z Wami podzielić swoimi pomysłami, a jak komentowaliście, to miałam taki "napęd" i nie odchodziłam od komputera! A teraz co? Nie mogę napisać głupiego zdania! Powiem tyle, że następny blog wisi na włosku, bo nie wiem czy mam ochotę dalej publikować. Pisać na pewno będę, ale najprawdopodobniej zachowam to dla siebie czy najbliższych przyjaciół. Nawet nie wiecie jak ważne dla mnie są te komentarze, a teraz jeszcze taki jeden, który trochę mnie dobił. Myślałam, że nie ma tragedii, ale jednak jest. Cóż... Podsumowując, zakończę tego bloga, nie wiem co z następnym i nie wiem co z dalszym pisaniem. To już się wypaliło, nie mam tego napędu, nie mam humoru i mam ochotę rzucić to ff w cholerę! Jedyne co mi teraz chodzi po głowie to "Pierdol się jebana Hatalie!" Tyle...